Maria Magdalena szła do grobu Jezusa, gdy jeszcze było ciemno. Ciemno było zapewne także w jej sercu, które w jakiejś części umarło pod krzyżem. Gdy umiera ktoś, kogo kochamy, umiera jakaś cząstka nas samych.
1. Gaśnie światło, a my idziemy dalej w ciemności. Gdy Magdalena ujrzała kamień odsunięty od grobu, słońce zaczęło już wschodzić. Każdy wschód słońca można od tamtego dnia czytać jako znak nadziei. Po nocy wstaje nowy dzień. Po ciemnościach śmierci nadejdzie dzień zmartwychwstania. Nawet jeśli noc bywa bardzo długa i ciemna, musi kiedyś się skończyć.
2. Pusty grób nie jest oczywistym znakiem zwycięstwa życia. Trzeźwo myślący umysł podpowiada, że ktoś zabrał ciało Jezusa. Maria nie mówi uczniom o ciele, o zwłokach. Mówi: „Zabrano Pana”. Jest w tym wołaniu Marii ukryta wielka miłość do Jezusa. Nie dość, że śmierć Go zabrała, to teraz jeszcze nawet nie ma Go w grobie. Gdzie więc jest? Czym byłby Kościół bez żyjącego Pana? Pustym grobem. W latach 60. zachodni sceptyczni teologowie, chcąc wymyślić jakieś bardziej „nowoczesne” wyjaśnienie zmartwychwstania, ukuli formułę: „Sprawa Jezusa trwa nadal”. Ale Maria Magdalena nie szuka wcale sprawy Jezusa. Ona szuka swojego ukochanego Mistrza. Kościół nie głosi Jezusa jako idei czy ideologii, jako zestawu moralnych prawd. Kościół nie głosi, że nadal żyje „sprawa Jezusa”, ale że sam Jezus żyje, ponieważ powstał z martwych.
3. Wejście Piotra i Jana do pustego grobu Jezusa prowadzi do wiary. Ów drugi uczeń to uczeń umiłowany. Ten, który jak Maria Magdalena stał pod krzyżem Pana do końca. Teraz jako pierwszy „ujrzał i uwierzył”. W Ewangelii św. Jana kilkanaście razy mowa jest o wierze w Jezusa. Od pierwszego znaku w Kanie, po którym „uwierzyli w Niego Jego uczniowie”, aż po ten ostatni znak – pusty grób. To zdanie: „Ujrzał i uwierzył” brzmi tak, jakby Janowi wreszcie wszystko złożyło się w całość. Stary i Nowy Testament. Stare i Nowe Przymierze. To, co dotąd było zapowiedzią, zagadką, stało się teraz jasne. Zmartwychwstanie potwierdza, pieczętuje autentyczność Jezusa jako Syna Bożego, jako Boga-człowieka, jako Słowa, które stało się ciałem. To ciało zostało zabite, a teraz zostało wskrzeszone.
4. Wielkanocny poranek musi oświecić nasze ciemności. Zmartwychwstały przynosi życie do każdego grobu, w którym pogrzebaliśmy nasze nadzieje. Nadzieja nie jest ludzkim produktem, nie opiera się na materii, na potędze rozumu, polityki, techniki, postępu. Nadzieja jest czystym darem Boga, dla którego nie ma nic niemożliwego. Napełnia ona serca tych, którzy kochają – jak Magdalena, jak Jan. Każdy chrześcijanin jest uczniem umiłowanym. Wie, że musi przejść przez grób. Ale rozumie obietnicę Pisma, które mówi o powstaniu z martwych. Rozumie sercem bardziej niż rozumem.
ks. Tomasz Jaklewicz