„Gdybym miał opisać jednym słowem, kim był ks. Franciszek Blachnicki, na pewno powiedziałbym: reformator. To był człowiek, który rzeczywiście chciał reformować, był człowiekiem głęboko odczuwającym z Kościołem” – mówi Tomasz Terlikowski. W rozmowie z KAI autor książki „Franciszek Blachnicki. Ksiądz, który zmienił Polskę” przybliża postać założyciela Ruchu Światło-Życie i wskazuje, czym dziś może nas inspirować. Dziś przypada setna rocznica urodzin ks. Blachnickiego.
Ks. Blachnicki zmartwiłby się stanem katechezy – tym, że wciąż boksujemy w miejscu. Pewnie by się cieszył, że wprowadziliśmy ją do szkół. Był rewolucjonistą, ale też był bardzo przywiązany do tradycyjnych form duszpasterstwa. Nie był przeciwko katechezie. Zmartwiłby się stanem katechezy, mimo nowych sposobów wciąż nie wiemy, co zrobić, żeby katechizowani pozostawali w Kościele. Nawet nie wiemy, co zrobić, by zatrzymać ich do bierzmowania. Często już rocznica Pierwszej Komunii, a nie bierzmowanie, jest momentem zerwania z Kościołem.
Na pewno ks. Blachnicki byłby bardzo zmartwiony tym, że młodzi ludzie, których jemu udało się przyciągnąć do Kościoła, idą pod hasłami „strajku kobiet”, ponieważ obrona życia była dla niego rzeczą ogromnie ważną.
Ks. Blachnicki byłby zmartwiony też tym, jak mało cenimy sobie wolność w Kościele i poza nim. Swoją teologię napisaną w latach 80-tych nazwał teologią wyzwolenia. W pewnych kwestiach był niezwykle konserwatywny, o czym czytamy w jego zapiskach z Zachodu. Był wtedy zafascynowany soborem, teologią niemiecką, ekumenizmem, bardzo ostro krytykuje niektóre z pomysłów liturgicznych na Zachodzie. Odcina się równocześnie od tradycjonalistów. To też jest bardzo ciekawe. Z jednej strony konserwatysta, gdy czyta się jego uwagi o ubiorze kobiet, o moralności seksualnej, aborcji, alkoholu. Podobnie pobożność maryjna. Z drugiej zaś strony zwolennik głębokiej rewolucji, jeśli chodzi o partycypację świeckich, stuprocentowy ekumenista.
Od różnych ewangelikalnych wspólnot sporo czerpał nawet przy komponowaniu materiałów formacyjnych dla oazowiczów…
I dużo więcej – za jego czasów protestanci i ewangelicy przystępowali do komunii świętej w czasie oaz. Na jakiej zasadzie to się dokonywało, tego już do końca nie wiadomo, ale są jasne świadectwa, wspomnienia zielonoświątkowców, ewangelików, którzy też o tym piszą.
Czy sprawa tej, jakby nie patrzeć nielegalnej interkomunii, nie stanowi czasem przeszkody w procesie beatyfikacyjnym?
Od rozeznawania tego są władze kościelne. Pamiętajmy o tym, że ks. Blachnicki był także dzieckiem swoich czasów. Teraz już wiemy po tych 60-ciu latach, że niektóre z pomysłów, które w tych czasach były powszechne, się z różnych powodów nie sprawdziły. Niektóre z obaw, także głoszonych przez bliskich współpracowników ks. Blachnickiego, jak tylko wyjechał z kraju wprowadzono w życie. Wtedy jeszcze nie wiedziano, jakie będą tego skutki. Była fala entuzjazmu związanego z ekumenizmem, z ruchem charyzmatycznym, która obejmowała nie tylko ks. Blachnickiego. Był gorącym zwolennikiem reformy liturgicznej. Był to człowiek niezwykle przywiązany do Kościoła katolickiego i ceniący sobie jego nauczanie, bardzo szanujący papiestwo i posłuszeństwo w Kościele.
Ks. Blachnicki z jednej strony konserwatysta, z drugiej ekumenista, z jednej strony rewolucjonista, z drugiej wielki czciciel Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i prezentuje maryjność św. Maksymiliana. Zbitek przeciwieństw, który sprawia, że bardzo trudno było by odpowiedzieć na pytanie, gdzie on byłby teraz, w którym miejscu w polskim Kościele byłby np. w latach 90-tych. Dla mnie nie jest to wcale oczywiste.