Jeśli człowiek ma w domu kamerę, to sfera prywatna przestaje istnieć.
19.02.2021 17:43 GOSC.PL
Włoski uniwersytet zamierza wprowadzić zasady, zgodnie z którymi studenci będą musieli zdejmować ze ścian swoich domów krzyże. Uczelnia z Turynu chce zmienić regulamin studiów, dostosowując go do zasad z czasów pandemii. Oprócz różnych obowiązków mających utrudnić ściąganie nowy regulamin zawiera przepisy zakazujące pokazywania podczas zajęć online symboli religijnych i politycznych. Zatem jeśli któryś ze studentów ma na ścianie wizerunek Matki Boskiej, który widać w kadrze, to trzeba będzie ten obrazek zdjąć. To samo dotyczy krzyża.
Rozporządzenie władz uniwersyteckich wzbudziło protesty wielu studentów. Nawet lewicowa organizacja Studenti Indipendenti wyraziła oburzenie „atakowaniem najświętszych symboli naszej tradycji religijnej”. Skoro lewica musi bronić krzyża przed zapędami władz wyższej uczelni, to sekularyzacja naszej kultury zaszła już naprawdę daleko.
Wojna przeciw religii to zapewne najważniejszy aspekt całej sprawy, ale jest też inny, nie mniej zastanawiający. Konflikt na turyńskim uniwersytecie pokazuje, do jakiego stopnia weszły w naszą prywatność nowe zasady wprowadzane z powodu epidemii. Współczesna kultura pozwala na najróżniejsze dziwactwa, albo rzeczy po prostu złe, o ile tylko człowiek praktykuje je „w domu po kryjomu”. Argument dotyczący prywatności pojawia się w dyskusjach o narkotykach („jeśli ktoś na własny użytek...”), aborcji („sama bym nie zrobiła, ale nie zmuszałabym kogoś, żeby...”), obyczajach seksualnych („dopóki się ktoś nie obnosi...”). Z tego samego sposobu myślenia wynika ewentualny zakaz eksponowania symboli politycznych na uczelni. Uniwersytet nie chce agitacji na swoim terenie, bo wiąże się to z kłopotami, więc jej zakazuje. Jednak nie może robić problemów studentom, którzy działają w polityce w swoim prywatnym czasie. Pod taką zasadą regulaminu podpisałoby się pewnie wiele osób. Tyle tylko, że jeśli człowiek ma w mieszkaniu kamerę, to żadne „w domu po kryjomu” zwyczajnie nie istnieje. W przestrzeni, która powinna być prywatna pojawia się oko wykładowcy czy szefa firmy.
Wiem, że porównania do Orwella trochę się zużyły z powodu zbyt częstego stosowania, ale sytuacji tak podobnej do tego, co opisano w „Roku
Jakub Jałowiczor