Według Federacji Przemysłu Niemieckiego (BDI) zamknięcie granic z Czechami i Tyrolem może mieć poważne konsekwencje. "Istnieje duże ryzyko, że łańcuchy dostaw załamią się w całej Europie w ciągu najbliższych kilku dni" - powiedział dyrektor BDI Joachim Lang. Problemy są także na granicy Austrii i Włoch.
Rząd federalny samodzielnie zdecydował o zaostrzeniu od weekendu kontroli na granicach z Czechami i Tyrolem, aby chronić Niemcy przed wariantami koronawirusa. Setki ciężarówek utknęło w korkach. Zamknięte granice i ograniczenia w podróżowaniu osłabiły również międzynarodowy ruch towarowy i poważnie zaszkodziły niemieckiemu przemysłowi.
Już spowodowały "chaotyczne warunki, które prowadzą do dużej niepewności w firmach co do sytuacji podażowej i dostępności pracowników" - powiedział dyrektor zarządzający BDI Joachim Lang portalowi grupy medialnej "Funke". Wezwał rząd federalny do przestrzegania przepisów dotyczących "zielonych pasów" zalecanych przez UE w celu utrzymania swobodnego przepływu towarów. "Przejścia graniczne powinny pozostać otwarte dla wszystkich pojazdów towarowych" - stwierdził.
"Nasza branża jest zdenerwowana" - mówi portalowi tygodnika "Spiegel" Frank Huster, dyrektor generalny Federalnego Stowarzyszenia Spedycji i Logistyki (DSLV). Jak twierdzi, "polityka musi reagować na mutacje, ale te środki są przesadne. Nasi kierowcy prawie nie mają kontaktu z osobami z zewnątrz podczas swoich tras".
Poza tym o zaostrzeniu kontroli granicznej zdecydowano "w pośpiechu", mówi Frank Huster. "Nasze firmy z trudem mogły się do tego przygotować".
"Z wypowiedzi zaangażowanych funkcjonariuszy policji wynika, że brakuje personelu i sprzętu" na kontrolowanych przejściach granicznych - informuje we wtorek "Spiegel".
Największe niemieckie przedsiębiorstwa przemysłu motoryzacyjnego, takie jak Bosch, Continental, ZF, Mahle, Schaeffler, Benteler i Hella są szczególnie dotknięte nowymi restrykcjami - pisze dziennik "Handelsblatt". Razem mają one prawie 70 lokalizacji w Republice Czeskiej i na Słowacji, które zostały dotknięte nowym zakazem wjazdu. Do tej pory Europa Środkowo-Wschodnia była postrzegana jako tzw. lokalizacja "best cost" dla przemysłu motoryzacyjnego, co nadawało produkcji w Polsce, Czechach, Słowacji, Bułgarii czy Rumunii duże znaczenie ekonomiczne. Części samochodowe są tam produkowane po znacznie niższych kosztach. Zaostrzone kontrole graniczne przekształcają obecnie tę przewagę lokalizacyjną w wadę.
Już teraz dostawca Continental, który ma 14 zakładów w Czechach i Słowacji, informuje o "opóźnieniach w dostawach". Firma spodziewa się, że "ta napięta sytuacja będzie trwała do czasu, aż na granicach pojawi się wystarczająca ilość testów", powiedział rzecznik. To samo może dotyczyć firmy ZF z jej 19 zakładami w Europie Wschodniej.
Ale problem się rozszerza. O skali utrudnień może świadczyć fakt, że nawet na włosko-austriackiej przełęczy Brenner prawie nie ma ruchu na północ. Powodem tego jest decyzja rządu Tyrolu. "Nie dopuścimy do tego, aby Tyrol stał się parkingiem Europy" - oświadczył gubernator Guenther Platter. Z tego powodu w porozumieniu z Wiedniem wydano zarządzenie, które "umożliwia nam przeprowadzenie kontroli już na przełęczy Brenner". Platter chce tam z wyprzedzeniem kontrolować i zmniejszać ruch ciężarówek z Włoch, aby zapobiec korkom i załamaniu ruchu w dolinie rzeki Inn.
Konsekwencje wykraczają daleko poza zamknięcie niemieckich granic z Czechami i Tyrolem. W rezultacie ciężarówki jadące z Włoch w kierunku północnym są obecnie przekierowywane przez przejście graniczne w Tarvisio, skąd wjeżdżają do Niemiec przez austriacką prowincję Salzburg, co oznacza kilkusetkilometrowy objazd.