Tragedia niewolnictwa nie jest więc tylko tragedią indywidualnych niewolników. Jest tragedią nas wszystkich, naszego pokolenia tak w Afryce jak i w Europie. Walcząc z niewolnictwem nie tylko pomagamy konkretnym ofiarom, pomagamy też sobie - uwrażliwia Radosław Malinowski, prawnik, ekspert w zakresie ochrony praw człowieka, założyciel i szef HAART Kenya, pomagającej ofiarom handlu ludźmi.
Jak przyznaje, jednymi z najczęstszych komentarzy, jakie słyszy kiedy opowiada o swojej pracy na rzecz pomocy ofiarom ludzi w Kenii są słowa politowania.
- Przypominają komentarze, jakie zapewne słyszał Don Kichot, walczący na swoim szlaku z wiatrakami. Wszyscy wiemy że handel ludźmi, niewolnictwo to straszny proceder, plama na naszej historii i hańba dla cywilizacji. Jednocześnie ilość pieniędzy jakie handlarze zarabiają na krzywdzie niewolników, powszechna obecność różnych mafii, gangów, innych organizacji przestępczych i dominujący nieład wśród afrykańskich instytucji kreują wrażenie, że szanse na zatrzymanie tego procederu na Czarnym Lądzie są podobne do przysłowiowego porywania się z motyką na słońce - mówi Malinowski.
Organizacja HAART Kenya, którą założył działa już od ponad 10 lat. Z małej organizacji, której początki sięgają dosłownie ulicy i slamsów Nairobi, HAART rozwinął się w profesjonalną, organizację niosącą pomoc ofiarom procederu współczesnych form niewolnictwa. Te ofiary to przede wszystkim młode kobiety i dzieci. Ale również mężczyźni, o czym mniej się mówi, są ofiarami handlarzy żywym towarem.
HAART Kenya, która od ponad roku ma swój polski oddział HAART Poland, jest jedyną organizacją w Afryce Wschodniej, skupioną jedynie i wyłącznie na kompleksowej pomocy pokrzywdzonym. Działania obejmują pomoc poszkodowanym jak i szeroko zakrojone kampanie prewencyjne, aby zminimalizować możliwą krzywdę. Czy zatem wrażenie"porywania się z motyką na słońce" jest słuszne?
- Niekoniecznie! - przekonuje Malinowski, dyrektor HAART i zarazem wykładowca uniwersytecki w Nairobi, na co dzień mieszkający w Kenii.
Doświadczyliśmy już przecież sytuacji gdzie zmiana na lepsze wydawała się niemożliwa, a dzięki uporowi jednostek, czy czasami całych grup, pożądana zmiana następowała. Najlepszym tego przykładem jest walka z tradycyjnym niewolnictwem, jaką rozpoczęto w czasie, gdy proceder ten kwitł i przynosił Imperium Brytyjskiemu (jak również i innym europejskim potęgom kolonialnym) znaczące dochody.
Poniżej tekst Radosława Malinowskiego, na przypadający 8 lutego dzień wspomnienia św. Bakhity, byłej niewolnicy sudańskiej, która stała się symbolem walki o ludzką godność i stanowczego "nie" wobec wszelkich form wykorzystywania.
Ile kosztuje wolność?
Handel niewolnikami był w XVII, XVIII i XIX wieku bardzo dochodowym zjawiskiem, które przynosiło fortunę brytyjskim rodom arystokratycznym oraz pracę i chleb wielu zwykłym Brytyjczykom. Handlarze – biznesmeni i przedsiębiorcy byli blisko związani ze światem polityki (niektórzy byli nawet członkami parlamentu), mieli za sobą poparcie mediów, opinii publicznej a nawet Kościoła. Skuteczna propaganda wyolbrzymiała możliwości jakie niewolnikom daje skok cywilizacyjny – z zacofanej Afryki do pełnego możliwości Nowego Świata, nie mówiąc już o rzeczy najcenniejszej – zbawieniu ich dusz przez chrzest, który był udzielany pojmanym Afrykańczykom.
Niektórzy widzieli w niewolnictwie najlepszą rzecz jaka mogła spotkać Afrykańczyków idących po pełnym cierpienia i zacofania życiu prosto do piekła! Do tego dochody z podatków oraz produkcja strategicznych towarów (cukier, bawełna) na plantacjach niewolników pozycjonowały ówczesny handel ludźmi jako żywotny interes imperium, wnoszący znaczący wkład do narodowego bezpieczeństwa. Zmienić ten proceder – wbrew tym wszystkim interesom, wpływom czy lobbystom – walka z wiatrakami!
A jednak! W 1807 William Wilberforce przeforsował w brytyjskim parlamencie zakaz handlu (transportu) ludźmi, a 30 lat później taki sam los spotkał samą instytucję niewolnictwa. Zniesienie prawnego dopuszczania zniewolenia ludzi nabrało takiego tempa że jeszcze w tym samym wieku tysiącletnia praktyka odeszła na śmietnik historii. Coś, co było praktykowane od czasów Hammurabiego, a nawet wcześniej – w przeciągu kilku dziesięcioleci stało się czasem przeszłym.
Obecny handel ludźmi (human trafficking), choć nazywany nowoczesną formą niewolnictwa, różni się od historycznego zniewalania ludzi. Jest nielegalny i nieakceptowany przez społeczeństwo. Policja większości krajów posiada wybór instrumentów prawnych w celu walki z handlarzami żywym towarem. Pomimo to, statystyki są nieubłagane – corocznie sprzedaje się więcej niewolników niż kiedykolwiek w historii ludzkości.
Niektóre agendy ONZ mówią o liczbie 40 milionów osób zniewalanych rocznie. Oznacza to, że niewolników jest więcej niż mieszkańców Polski! Na tak dużą liczbę niewolników mają wpływ między innymi: bieda, ubóstwo, globalizacja i presja która zmusza ludzi do migracji z regionów biednych do bogatych. 40 milionów brzmi przerażająco! Jednak dopiero kiedy uświadomimy sobie że każdy pojedynczy przypadek to historia oszustwa, brutalnego zniewolenia, takiego upodlenia które trudno nam sobie wyobrazić, będziemy w stanie lepiej zrozumieć tragedię tych 40 milionów ludzi, którzy w dobie lotów kosmicznych są sprzedawani jak zwierzęta na targu.
Czy walczymy więc z wiatrakami? Bynajmniej! Tak jak Wilberforce i inni abolicjoniści możemy odesłać w niebyt dzisiejszy handel ludźmi. Musimy jednać zadać sobie fundamentalne pytanie: Ile kosztuje wolność! I nie chodzi tu o wolność tych 40 milionów ofiar – chodzi tu również i o naszą wolność. Bo jak trafnie zauważył Fannie Lou Hamer: "nikt nie jest w pełni wolny, gdy ktoś inny jest zniewolony".
Handel ludźmi dotyka nas wszystkich. I nie jest to tylko metafora czy kwestia międzyludzkiego braterstwa. Handel ludźmi, czasem w bardziej widoczny sposób czasem dyskretnie, ale jednak, wpływa na nasze życie. Przestępczość zorganizowana, działalność terrorystyczna, czy wreszcie niszczenie zasobów naszej planety - wszystkie te trzy negatywne oddziaływania niewolnictwa mają wpływ na nasze życie. Ograniczają nas, odbierając nam możliwości i perspektywy rozwoju oraz przyszłość.
Terroryści w znaczący sposób utrzymują się z handlu żywym towarem. Organizacje przestępcze używają ofiary handlu ludźmi do przemycania narkotyków czy broni. Wielkie koncerny, przy pomocy niewolników, dokonują rabunkowej eksploatacji zasobów naturalnych naszej planety, niszcząc przy tym przyszłość dla kolejnych pokoleń. Tragedia niewolnictwa nie jest więc tylko tragedią indywidualnych niewolników. Jest tragedią nas wszystkich, naszego pokolenia tak w Afryce jak i w Europie. Walcząc z niewolnictwem nie tylko pomagamy konkretnym ofiarom – pomagamy też sobie!
Dlatego też jeszcze raz musimy zadać sobie pytanie: Ile kosztuje wolność? Nasza wolność?
Bądź na bieżąco: