Od trzydziestu lat franciszkanin o. Filip Buczyński roztacza opiekę nad chorymi dziećmi przed urodzeniem i po nim, a także nad ich rodzinami. Doświadczeniami mógłby obdarzyć kilku specjalistów.
Maciej Rajfur: Co mężczyzna, w dodatku zakonnik, może wiedzieć o kobietach, o aborcji i o rodzeniu dzieci?
O. Filip Buczyński: Mężczyzna ma matkę, jak każdy człowiek. Stoi także wobec sytuacji rodzinnych, w których pojawia się choroba i cierpienie. Na poziomie doświadczenia społecznego, w którym rodzi się trauma przeżywana przez rodzinę, to zupełnie nieistotne, czy mamy do czynienia z mężczyzną, czy z kobietą. Powiem więcej, nie jest istotne, czy przeżywa to ksiądz, czy osoba świecka, ponieważ dotykamy uniwersalizmu na poziomie antropologicznym.
Jednak franciszkanin o. Filip Buczyński wie dużo więcej o tych sprawach.
Tak się złożyło, że 30 lat temu, będąc studentem psychologii na KUL-u, trafiłem na oddział hematologii i onkologii dziecięcej w Lublinie. Tam spotkałem cierpienie. Musiałem więc sobie z nim radzić w dwóch wymiarach – pomagać innym i robić to profesjonalnie oraz umieć w sobie to cierpienie pomieścić i zmierzyć się ze swoją bezradnością oraz z pytaniami, na które nie znamy odpowiedzi.
Jak to się stało, że te dwa wymiary od lat świetnie Ojciec ogarnia?
Kiedy coraz bardziej angażowałem się w tę pomoc, spotykałem się z rodzinami, które oczekują dziecka z wadami letalnymi. Założyłem Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Wtedy zacząłem się o małych pacjentów troszczyć, dlatego musiałem być coraz bardziej kompetentny. Uczyłem się profesjonalnej opieki. Pomogły mi w tym studia z psychologii, psychoterapii i psychoonkologii. Do tego doszło wiele lat nauki od samych rodziców – podopiecznych hospicjum. Oni dzielą się wiedzą i swoim osobistym doświadczeniem. To najlepsi nauczyciele mojego fachu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.