Panie, a tu co? – zaczepiła mnie staruszka dźwigająca pod pachą chryzantemy. – Pogrzeb – odparłem. – Pogrzeb??? – zdumiała się kobiecina. I jeszcze raz ciekawie zerknęła na klaszczący tłum.
Bóg nie jest sadystą
– Bóg nie jest sadystą. On szaleje za tobą. Czy boję się śmierci? Czasem tak. Ale gdy wołam: „Jezu, ufam Tobie”, ten lęk zaczyna znikać – opowiadała Monika w audycji Roberta Tekielego. Tuż przed śmiercią pozostawiła list. Wiadomość. Rodzaj testamentu. Pisała w nim: „»Ja nie umieram, ja wchodzę w miłość« – to słowa, które cały czas ostatnio przewijały się przez moją głowę. A za jakiś czas zobaczyłam, że w trochę innej wersji wypowiedziała je moja ukochana święta, Mała Tereska z Lisieux: »Ja nie umieram, ja wchodzę w Życie«.
Zaślubiny z Oblubieńcem, rzucenie się w Kochające Ramiona Oblubieńca... Jestem pełna pokoju, radości, szczęśliwa, z poczuciem spełnionego życia. Nikt nie wie oczywiście co do końca nastąpi, w każdym razie poddaję się do końca woli Bożej. Ogromne dziękuję... Dziękuję za modlitwę, proszę o więcej – też jak już się znajdę w krainie Wiecznej Miłości. Jezu, ufam Tobie!!! Rzucam się w Twoje kochające ramiona! Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę. Ukochany Mój… Jezu”.
Biały tłum śpiewa nad trumną: „Jezus, On porusza góry, On może wybawić mnie (…), Zmartwychwstał, pokonał śmierć”. – Szymon nad jeziorem usłyszał: „Ty już nie będziesz się nazywał Szymon, będziesz odtąd Piotrem” – opowiada w homilii ks. Andrzej Grefkowicz. – Tak sobie myślę, że Monika stoi teraz przed samym Jezusem i słyszy: „Monika to twe stare imię. Odtąd zwać się będziesz Ewangelizacja”. W tym imieniu kryje się całe jej życie. Jeśli przejmiemy po Monice tę pałeczkę, to ogromne dziedzictwo, to wszystkie diabły będą zwiewały z Warszawy, gdzie pieprz rośnie – uśmiecha się ks. Grefkowicz.
– Wie, co mówi – myślę. – Jest warszawskim egzorcystą. Ludzie w kościele św. Jakuba mają zaczerwienione oczy. Ale teraz wielbią i klaszczą w dłonie. Już wiem, co mieli na myśli moi przyjaciele, którzy opowiadali mi kiedyś o tym, jak spóźnili się na jakąś rodzinną imprezę. Przepraszamy za spóźnienie – opowiadali z błyskiem w oku – ale byliśmy na takim niezwykłym… pogrzebie. Na czym? – goście złapali się za głowy.
Czas przycinania winnic
Trumna z ciałem 37-letniej Moniki ląduje na ramionach jej przyjaciół. „Powstań przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź” – śpiewa tłum. Bezrobotni w tym momencie grabarze niepewnie zerkają na ten paschalny pochód. Wyszedłem na zewnątrz. Skuliłem się z zimna. Przez uchylone drzwi kościoła wybiegł za mną śpiewany przez biały tłum refren: „Nadszedł czas przycinania winnic”. O, jak jednoznacznie zabrzmiały te słowa na zimnym warszawskim przystanku!
Marcin Jakimowicz