Doktor Andrzej Jasiński, ordynator oddziału chirurgii ręki Wojewódzkiego Szpitala Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich, mówi o byciu lekarzem, badaniu przez pacjenta i rodzinie.
Barbara Gruszka-Zych: Ręka jest tak wyjątkowa, że Pan Doktor się nią zajął?
Andrzej Jasiński: To jeden z naszych najbardziej precyzyjnych czynnościowo narządów. Funkcja ręki jest bardzo ważna – daje człowiekowi możliwość zarobkowania, prawidłowego funkcjonowania narządu ruchu, no i czucia. To bardzo skomplikowany i złożony narząd, trudny w leczeniu. Wybór tej specjalizacji był dla mnie największym wyzwaniem, tym bardziej że specjalistów w tym zakresie jest stosunkowo niewielu. Zdecydowałem się na nią, choć wcześniej pracowałem wiele lat na oddziale chirurgii kolana.
Czyli od kolana doszedł Pan do ręki.
No właśnie. Dawniej chirurg operował dosłownie wszystko. Nie było rozdziału na wąskie specjalizacje. Dzisiaj, dzięki temu, że są, możemy wykonywać bardzo precyzyjne i skomplikowane zabiegi w sposób perfekcyjny. Taka jest też chirurgia ręki.
W sytuacjach bezradności mówimy często: „Czuję, jakbym był bez ręki”.
Bo bez ręki nic się nie da zrobić. Nie można się ubrać, umyć, utrzymać szklanki… Pacjent widzi, że z jego ręką jest źle, i to wpływa na jego psychikę i stanowi poważny problem. Jeśli cierpimy na chorobę kardiologiczną, to jest to niewątpliwie bardzo poważne schorzenie, ale go nie widać – jak niesprawność ręki. Fakt, że inni zwracają na ten niedostatek uwagę, dodatkowo stresuje. Już 40 lat pracuję w tym szpitalu i byłem świadkiem niejednej trudnej sytuacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.