– Polska jest uważana za jedną z najbardziej spolaryzowanych społeczności we współczesnej Europie stąd praca nad jednością jest dla nas niezwykle ważnym zadaniem – mówi abp Stanisław Gądecki w rozmowie z KAI. Dodaje, że „niezgoda i brak jedności w Polsce źle świadczą o naszej duchowości oraz kulturze – indywidualnej i zbiorowej”, a z kolei „rozdźwięk między pięknymi słowami wypowiadanymi podczas uroczystych celebracji a czynami będącymi zaprzeczeniem tych słów świadczy o naszym głębokim kryzysie moralnym”.
Tymczasem szalejąca wciąż pandemia – i związane z nią ograniczenia – utrudniają wiernym systematyczny dostęp do sakramentów, spowiedzi i Eucharystii, a to one stanowią rdzeń życia duchowego. Jak w tej sytuacji należałoby zaapelować do wiernych oraz ich duszpasterzy?
Bóg czasami uczy nas poprzez słowa, a innym razem poucza poprzez wydarzenia. Dziś takim wydarzeniem, przez które do nas przemawia, jest pandemia. Przypomniała ona całej ludzkości, że wszyscy jesteśmy śmiertelni. Właściwie ujął to kard. Cantalamessa, gdy zauważył, że na fali postępu technicznego i zdobyczy naukowych upodabnialiśmy się coraz bardziej do człowieka z przypowieści, który powiedział sobie: „Masz wielkie zasoby dóbr, na długie lata złożone; odpoczywaj, jedz, pij i używaj!” (Łk 12, 19). Tymczasem obecny kataklizm przypomniał nam, jak niewiele może człowiek planować i decydować o swojej przyszłości, jeśli nie ma w nim wiary.
Silny zanik chrześcijańskiej wiary ujawnił się u nas już na przełomie lat 90., gdy pragnienie dążenia do wyłącznie ziemskich celów opanowało wielu Polaków, kopiujących wzorce zachodnie. Już wtedy nadzieja została przeniesiona z obietnicy wiary na obietnicę dobrobytu. Dokonało się to tym chętniej, im bardziej w naszej strefie krajów postkomunistycznych panowała bieda. Niestety, kto ogranicza swoje życie do wyłącznie doczesnych celów, ten nie jest skłonny przejmować się – czekającym go w przyszłości – spotkaniem z Bogiem. Pragnienie doznawania przyjemności ziemskich sprawia, że człowiek odsuwa od siebie niepokojącą myśl o śmierci i o tym, co nieuchronnie po niej nastąpi.
Człowiek bez wiary nie umie odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą” (Mt 7, 13). Alternatywą dla wiary staje się fatalizm i poczucie braku sensu.
Gdy zatem pandemia – i związane z nią ograniczenia – utrudniają wiernym systematyczny dostęp do sakramentów, spowiedzi i Eucharystii, to trzeba pamiętać o tym, że tylko ten, kto spożywa Moje Ciało i pije Moją Krew, ma życie wieczne. W związku z tym świat wirtualny nie może nam zastąpić rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii. W telewizji i internecie nie ma sakramentów, a inne doświadczenia religijne, jakie są tam możliwe, są też niewystarczające. Z drugiej zaś strony ważne jest, aby sami księża nie popadli w apatię i przypominali wiernym, że ci, którzy normalnie pracują, chodzą do sklepów na zakupy, jeżdżą środkami publicznej komunikacji, nie mogą się jednocześnie powoływać na dyspensę od uczestnictwa w niedzielnej Mszy św. Tam, gdzie ograniczenia nałożone na przestrzenie kościelne zdają się uniemożliwiać uczestnictwo w niedzielnej Mszy św., została pomnożona liczba Mszy. Jest też możliwe uczestnictwo w niej w ciągu tygodnia.