Kiedyś myśleniem o polityce rządził Machiavelli. Teraz rządzi sachem.
23.12.2020 16:26 GOSC.PL
„Gazeta Wyborcza” poświęciła dwie strony żalom nad własnym losem. W „Wysokich obcasach”, sobotnim dodatku do dziennika opublikowano rysunek Maryi z symbolami zwolenników aborcji. Na ewidentne bluźnierstwo zareagowało wiele osób, niektórzy zapowiedzieli zawiadomienie prokuratury. Wtorkowa „GW” płacze więc nad swoim męczeństwem.
Prowokacja nie jest w polityce niczym nowym, ale w naszych czasach dokonała się pewna zmiana. Kiedyś król – dajmy na to – Fryzji zaczepiał króla Brabancji po to, żeby Brabantczycy wykonali jakiś nieprzyjazny gest, a wtedy Fryzowie musieli odpowiedzieć siłą. Teraz zaczepia się po to, żeby na reakcję odpowiedzieć biadoleniem. Jak zbluzgasz policjanta, to może przyłoży ci przy kamerach. Jeśli zwyzywasz ministra, to przy odrobinie szczęścia odwiedzi cię prokuratura. Kiedy obrazisz katolików, to katolicy odpowiedzą, więc będzie można pokazać się jako męczennik wolności słowa.
Kiedyś myśleniem o polityce rządził Machiavelli. Władcy wierzyli mu, że inni powinni się ich bać, zamiast ich kochać. Dlatego lubili pokazywać swoją siłę. Teraz polityką rządzi sachem. Indiański wódz z noweli Henryka Sienkiewicza, który w cyrku śpiewał pieśń o zemście za dawne krzywdy i groził, że zaleje widownię płonącą naftą, ale wszystko tylko po to, żeby za chwilę wyciągnąć blaszaną miskę i żebrać, wzbudzając litość.
Wszyscyśmy z Sienkiewicza. Zabawne, że tę prawdę potwierdza akurat „Wyborcza”, i to na własnym przykładzie.
Jakub Jałowiczor