Celem duszpasterstwa akademickiego powinno być przygotowanie młodzieży do życia po zakończeniu edukacji.
Wszyscy księża wynoszą z formacji seminaryjnej jakieś wyobrażenie o duszpasterstwach studentów. Kiedy zaraz po święceniach trafiłem do jednego z takich duszpasterstw, okazało się, że rzeczywistość zupełnie nie przypomina wymarzonego ideału. Musiałem zweryfikować wiele poglądów i właściwie na własną rękę poszukiwać odpowiedzi na pytanie, jak być duszpasterzem ludzi młodych.
Z pomocą przyszła rozmowa z jednym z wychowanków duszpasterstwa dominikanów, którego córki przychodziły na organizowane przez nas spotkania. Powiedział mi kiedyś: „Już ponad trzydzieści lat minęło od czasu, kiedy opuściliśmy duszpasterstwo, a nikt się nie rozwiódł”. Trwałość małżeństwa może świadczyć o solidnej formacji otrzymanej w młodości. Ale kwestia jest bardziej złożona i w późniejszym okresie mogły pojawić się inne czynniki, które wpłynęły na trwałość lub rozpad małżeństwa. W tamtej rozmowie uderzyło mnie coś innego. Zrozumiałem, że celem duszpasterstwa akademickiego nie może być towarzyszenie młodzieży w życiu studenckim, ale przygotowanie jej do życia po zakończeniu edukacji.
Statystycznie rzecz biorąc, ludzi młodych w przyszłości czekają trzy rzeczy: małżeństwo, praca, parafia. Zdałem sobie wtedy sprawę, że muszę wyznaczyć zupełnie inne cele mojej pracy z nimi. Roboczo zawarłem je w trzech zasadach. Jeśli się pobiorą, niech się nie rozwodzą. Jeśli trafią do „zwykłej” parafii, niech nie tracą wiary. A kiedy pójdą do pracy, niech będą uczciwi. Wydawałoby się, że to bardzo minimalny program, ale żeby w realnym dorosłym życiu poradzić sobie z tymi wyzwaniami, trzeba już w młodości rozpoczynać formację w tych kierunkach. Takie podejście do duszpasterstwa młodzieży jest zgodne z duchem katechumenatu. Przygotowujemy ich do zrobienia kolejnego kroku. A kolejnym krokiem jest dorosłość. Dlatego trudno tworzyć plan integralnej formacji ludzi młodych, skupiając się na ich młodości, próbując zaspokoić ich młodzieńcze potrzeby pobożną alternatywą dla niepobożnego świata eventów. W dorosłości nie czeka na nich kolejne święto młodzieży, ale realne życie.•
o. Wojciech SURÓWKA OP