Jezus chce ci dzisiaj pokazać, kim naprawdę jesteś. Nie jakim widzą ciebie ludzie, nawet nie jakim widzisz się sam. Nie to, co mówią o tobie błędy i porażki.
17.11.2020 19:00 GOSC.PL
Od dzieciństwa sadzimy takie drzewa, a one rosną razem z nami. Drzewa zasadzone z nasion niepewności, lęku, porzucenia. Z kompleksów. Drzewa z poczucia winy, grzechu, niegodności.
Chętnie wdrapujemy się na takie zasadzone przez siebie drzewa. Uciekamy ze strachu przed Bogiem jak Adam po grzechu. Uciekamy ze wstydu, z bólu. Uciekamy przed ludźmi, przed wyśmianiem, odrzuceniem. Choć tęsknimy za Bogiem, wolimy przyglądać się rozwojowi wypadków z daleka, nie narażając się niepotrzebnie na kolejne zranienia.
Zacheusz po hebrajsku oznacza czysty, niewinny, nieskazitelny. Dla Żydów imię to tożsamość; za imieniem powinno iść życie. W Apokalipsie Bóg mówi: "Znam Twoje czyny: masz imię, które mówi, że żyjesz, a jesteś umarły". Życie Zacheusza było zaprzeczeniem jego imienia. Gdzieś na jego drodze musiało dojść do jakiegoś tąpnięcia, po którym Zacheusz porzucił swoją tożsamość; projekt życia, jaki zaplanował dla niego Pan. Ale pozostała tęsknota.
Zacheusz był niskiego wzrostu. Być może od dzieciństwa czuł się z tego powodu gorszy od innych. Wszyscy patrzyli na niego "z góry". Może nadmierne i nieuczciwe gromadzenie bogactwa, nawet za cenę ludzkiej krzywdy, było dla Zacheusza jakąś rekompensatą za kompleksy.
Nie wiadomo, co co skłoniło Zacheusza do wdrapania się na sykomorę, żeby zobaczyć Jezusa. Św. Łukasz pisze, że chciał KONIECZNIE ZOBACZYĆ JEZUSA. Wchodzenie na drzewo w jego wieku i na jego stanowisku mogło się skończyć niezłą szyderą...
"Wydaje się, że to Zacheusz jest człowiekiem, który szuka Jezusa i chce Go zobaczyć - zwraca uwagę abp Grzegorz Ryś. - Natomiast następuje tu nieoczekiwany zwrot akcji i okazuje się, że to Jezus jest tym, który szuka człowieka. To Jezusowi zależy na tym spotkaniu. Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło".
Ewangelista podkreśla, że Jezus poszedł pod sykomorę i "spojrzał w górę". Po raz pierwszy Ktoś patrzy na Zacheusza z dołu. Bóg uniża się do granic możliwości, by spotkać się człowiekiem. Greckie słowo, użyte w oryginale mówi, że Jezus "spojrzał z uwagą". ZAUWAŻYŁ. Zwrócił się do niego po imieniu.
"To jest moment przełomowy w tym spotkaniu - wskazuje abp Ryś. - Zacheusz chciał tylko zobaczyć Jezusa, ale istotne jest spojrzenie Jezusa. Jezus widzi Zacheusza takim, jakim widzi go Bóg. Takim, jakie nosi imię: czysty, niewinny. Jezus widzi w nim >>syna Abrahama<<. Sam Zacheusz zapomniał, że jest synem Abrahama, czyli synem samego Boga. Jezus ma taką siłę spojrzenia, że widzi w człowieku to, czego nie widzą inni. Ludzie widzą w Zacheuszu celnika i złodzieja, a Jezus syna Bożego".
Jezus chce mi dzisiaj powiedzieć, kim tak naprawdę jestem. Nie jakim widzą mnie ludzie, jakim widzę się sam. Co mówią o mnie moje trudności i porażki. "Jezus zwróci się do ciebie twoim prawdziwym imieniem, pokaże ci, co jest na dnie twojego serca. A tam jest nieskazitelność. Na tym polega Jego UMIŁOWANIE. Na tym polega zbawienie, które ogłasza Zacheuszowi: że pokazuje mu jego prawdziwą tożsamość, jego przynależność do Boga".
Jezus podchodzi także pod moje drzewo, zadziera głowę do góry i woła: "Zejdź prędko! Muszę koniecznie do ciebie dziś przyjść!". Bóg jest zdeterminowany, żeby się ze mną spotkać. Chce się spotkać ze mną twarzą w twarz; ściągnąć mnie z tego, za czym się ukrywam. Spotkanie z Nim jest życiodajne, uzdrawiające. przemieniające. Tylko On sprawia, że zbawienie staje się moim udziałem.
"Oto stoję u drzwi i kołaczę...".
Aleksandra Pietryga