O. Maciej Zięba: Decyzja o nominacji McCarricka nie kładzie się cieniem ani na wielkości, ani na świętości Jana Pawła II

Raport nt. McCarrica nie pokazuje jakiegokolwiek „tuszowania” czy „zamiatania pod dywan” przestępstw seksualnych ze strony Jana Pawła II – mówi o. Maciej Zięba OP w wywiadzie dla KAI. – A jeśli ktoś stawia takie zarzuty, to znaczy, że albo nie czytał raportu albo po prostu kłamie – dodaje. Tłumaczy jak bardzo przełomowy był pontyfikat Jana Pawła II w sensie rozpoczęcia w skali globalnej walki z przestępstwami wykorzystywania seksualnego małoletnich w Kościele.


Warto też odnieść się do zarzutów, jakie wybrzmiały w filmie „Don Stanislao” wobec kard. Stanisława Dziwisza, że rzekomo robił wszystko, aby doprowadzić do nominacji McCarricka na arcybiskupa Waszyngtonu. Czy to prawda?

Pierwszym zarzutem podnoszonym przez media wobec kard. Dziwisza jest fakt, że jego nazwisko pojawia się w raporcie 45 razy. A jest to całkowicie zrozumiałe, skoro był wówczas sekretarzem Jana Pawła II. W raporcie jest przecież mnóstwo nazwisk i nazwisko kard. Johna O’Connora, pojawia się ponad 150 razy, nazwisko prezydenta Obamy 26 razy, a prezydenta Busha 23 razy. Fakt, że czyjeś nazwisko pojawia się w raporcie nie jest żadnym oskarżeniem, a interpretowanie tego w taki sposób jest zwykłym naginaniem faktów.

Inny rodzaj zarzutów formułowany jest w oparciu o fakt, że bp Dziwisz otrzymał na początku sierpnia 2000 r. list od McCarricka, który przekazał Janowi Pawłowi II. Sądzę, że McCarrick nie pisał do dykasterii, bo obawiał się, że jego list tam ugrzęźnie, a nie śmiał pisać do samego Jana Pawła II, więc pisze do bp. Dziwisza. Robi to dlatego, gdyż wie, że jako sekretarz ważne listy przekazuje on papieżowi. Zresztą początkowo moje listy w taki sam sposób trafiały do papieża. Ze strony Dziwisza nie widać tu żadnej innej roli poza przekazaniem listu, który uznał za ważny. Na podstawie Raportu nie da się mu zarzucić jakiegokolwiek tuszowania tej sprawy.

Rolą sekretarza, który dostaje codziennie kilkaset listów do papieża z niezliczonymi informacjami, prośbami czy ostrzeżeniami, jest ich sortowanie i wybieranie najważniejszych, które dostarcza papieżowi, a inne kieruje do różnych kongregacji, albo chowa do archiwum. Tak czynią wszyscy sekretarze osób, które są powszechnie znane. Czynią tak w trosce o ochronę przełożonego przed niepotrzebną i nadmierną ilością pracy, tym bardziej biorąc pod uwagę jego stan zdrowia. Podobnie jest z niezliczonymi prośbami o osobiste audiencje. Całkowicie zrozumiały jest więc fakt, że bp Dziwisz jako sekretarz nie prezentował Janowi Pawłowi wszystkich pism jakie dostawał, ani nie umawiał audiencji dla wszystkich, którzy o to prosili. Ale dlatego ważna jest odpowiedź na pytanie czy bp Dziwisz przekazywał wszystkie ważne listy do właściwych watykańskich urzędów, tam gdzie powinny trafić? Tego ten raport nie dotyczy. W moim przekonaniu, a przez lata obserwowałem jego pracę, bp Stanisław Dziwisz był wzorowym sekretarzem.

A skoro padają zarzuty wobec Jana Pawła II, to warto chyba przypomnieć to wszystko, co jako papież zrobił dla oczyszczenia Kościoła z przestępstw na tle wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych. Jego pontyfikat jest tu chyba przełomowy?

Szkoda, że we wszystkich komentarzach w ostatnim czasie w ogóle nie ma o tym mowy. Bo przecież to Jan Paweł II rozpoczął walkę z pedofilią w Kościele. Najpierw, w 1993 r. zainicjował ją w Stanach Zjednoczonych, a później w Irlandii. Kiedy jednak okazało się, że jest to problem szerszy to w kwietniu 2001 roku ogłosił słynny dokument, motu propio „Sacramentorum sanctitatis tutela”. Podniósł w nim wiek ochrony osób małoletnich – powyżej norm świeckich kodeksów karnych – do 18. roku życia oraz nakazywał, by wszystkie przypadki zasadnych podejrzeń przekazywać natychmiast do Rzymu, nie tylko do Kongregacji ds. Duchowieństwa (która zajmowała się konkretnymi przypadkami), ale również do Kongregacji Nauki Wiary, którą kierował kard. Joseph Ratzinger, aby rozwiązywać ten problem w sposób systemowy. Wtedy też przeniesiono do tej kongregacji prałata Charlesa Sciclunę – znanego obecnie tropiciela wykorzystywania seksualnego małoletnich przez duchownych, który od lat kieruje oczyszczaniem Kościoła i wykrywaniem sprawców owych przestępstw. Przyjęto też normę „zero tolerancji”, a potwierdzenie oskarżeń o „tę wielką zbrodnię” miało skutkować usuwaniem ze stanu duchownego. Był to moment przełomowy w skali całego Kościoła.

W 2002 roku Jan Paweł II raz jeszcze wezwał biskupów amerykańskich do Watykanu, krytykując ich za zbyt opieszałe postępowanie i 23 kwietnia 2002 roku wystąpił wobec nich z ostrym potępieniem skandali seksualnych, podkreślając, że wobec tej „wstrząsającej zbrodni … ludzie muszą wiedzieć, że w stanie kapłańskim i życiu zakonnym nie ma miejsca dla tych, którzy krzywdziliby nieletnich”. Nawet ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski przyznaje, że kiedy w 2002 r. był w Rzymie, widział jak na Placu św. Piotra Jana Paweł II rugał publicznie amerykańskich kardynałów za to, że nie starają się oczyścić Kościoła w Stanach Zjednoczonych z tych zbrodni. Papież, aż po ostatnie tygodnie swego życia, był – jak to ujął ks. Isakowicz-Zaleski – „bardzo surowy i stanowczy w kwestii molestowania”.

Zaangażowanie Jana Pawła II w walkę z pedofilią potwierdzili też niedawno przewodniczący episkopatów całego świata, którzy spotkali się w dniach 21–24 lutego 2019 roku w Watykanie, by rozmawiać o tym problemie. Byli oni zgodni, że rok 2001 i motu proprio Jana Pawła II były momentem zwrotnym – od tego czasu przypadki pedofilii w Kościele są już dość rzadkie, ścigane z całą surowością prawa i jednoznacznie osądzane.

 

« 1 2 »