Poezja tegorocznej noblistki Louise Glück nie przynosi łatwych pocieszeń, jednak nie zatrzymuje się na pustce – jest ciągłym podnoszeniem się i kontynuowaniem wędrówki w poszukiwaniu sensu.
Jeśli nie liczyć Boba Dylana, którego doceniono za – poetyckie, ale jednak – piosenki, wychodzi na to że aż dziewięć lat minęło, odkąd ostatni raz literacką Nagrodę Nobla otrzymał autor wierszy. I był to wybór niejako pod prąd głównemu nurtowi tej nagrody, którą w prozie nazbyt często przyznawano autorom „politycznie poprawnym”, czyli po prostu lewicującym. Tamta nagroda dla Tomasa Tranströmera – poety wyciszenia, poszukującego Boga w rozedrganym świecie – była chwilowym powiewem normalności. Tegoroczny laur dla Louise Glück odbieram bardzo podobnie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski