Chrześcijan wyróżnia nie poziom życia moralnego, ale wiara w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela.
Od czasu do czasu słyszę od osób, które mi dobrze życzą: „Najważniejsze jest zdrówko”. Jestem głęboko przekonany, że choć dobrze jest być zdrowym, to „zdrówko” wcale w naszym życiu nie jest najważniejsze. Podobne myśli nachodzą mnie, kiedy ktoś ze znajomych katolików twierdzi, że najważniejsze jest być dobrym człowiekiem. Z dobrem podobnie jak ze zdrówkiem – należy go pragnąć, jednak mój niepokój budzi sytuacja, gdy zdanie to zostaje uznane za streszczenie całej Ewangelii.
Chrześcijaństwo zawiera w sobie moralny imperatyw. Jezus wielokrotnie wzywał uczniów, by byli doskonali, jak doskonały jest nasz Ojciec niebieski (por. Mt 5,48). Jednak chrześcijaństwo nie jest tylko systemem moralnym. Chrześcijan od innych ludzi odróżnia nie moralnie dobre życie – do tego przecież wezwani są wszyscy na mocy samego stworzenia. Bóg wpisał w nasze sumienie pragnienie dobra, dlatego każdy człowiek, jeśli tylko stara się żyć uczciwie, będzie rozwijał w sobie cnotę, dążąc ku dobru. Można być dobrym żydem, ateistą, agnostykiem, buddystą czy muzułmaninem. Chrześcijan wyróżnia nie poziom życia moralnego, choć daj Boże, żeby był jak najwyższy, ale wiara w Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. Papież Benedykt XVI pięknie pisał o tym w encyklice „Deus caritas est”: „U początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie”.
Jezus, odpowiadając pewnemu uczonemu w Piśmie, który potwierdził pierwszeństwo przykazania miłości Boga i bliźniego, powiedział: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego” (Mk 12,32-34). Dlaczego niedaleko? Czy nie wystarczy być dobrym człowiekiem, żeby wejść do królestwa? Czy nie wystarczy przestrzegać przykazań Starego Przymierza? Brakowało mu jednego – wyznania wiary w to, że królestwo to objawiło się w Jezusie. Paradoks polega na tym, że celnicy i nierządnice wchodzą przed nami do królestwa nie dlatego, że zaczynają żyć cnotliwie, ale dlatego, że wyznają wiarę w zbawczą moc Chrystusa. Cnota jest konsekwencją spotkania z Osobą. •
o. Wojciech Surówka OP