Po przeczytaniu encykliki „Fratelli tutti” opadają maski, znikają przebrania.
06.10.2020 16:21 GOSC.PL
Gdy skończył się wiosenny lockdown i można było ponownie w jakimś zakresie korzystać z kulturowej oferty, mój pierwszy wybór padł na Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie. Zwieńczeniem wędrówki przez kolejne stulecia – i nie byłem tu wybitnie oryginalny – miał być portret damy z gronostajem. Jednak zanim dotarłem do mistrza Leonarda, wbił mnie w muzealną podłogę mistrz Rembrandt. „Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem” dotąd znałem z albumowych reprodukcji. Nie spodziewałem się, że to osobiste spotkanie będzie trzęsieniem sumienia.
Stojąc przed siedemnastowiecznym malowidłem, nie wiedziałem również tego, że w tym samym czasie (lub niewiele wcześniej) papież Franciszek pisał ważny fragment swojej najnowszej encykliki „Fratelli tutti”, wyrażając wszystkie intuicje, które można odczytać z obrazu Rembrandta. Nie wiem, czy bliskie Ojcu Świętemu jest to dzieło, i czy spoglądał na „Krajobraz” pracując w zaciszu swojego pokoju. W tekście encykliki tego nie zdradza. „Bardzo pragnę, abyśmy w tym czasie, w którym przyszło nam żyć, uznając godność każdej osoby ludzkiej, byli w stanie na nowo ożywić wśród wszystkich światowe pragnienie braterstwa” – to życzenie Franciszka, wyrażone na wstępie „Fratelli tutti”, zaprowadziło mnie do wspomnień z krakowskiej wystawy.
A więc trzęsienie sumienia. Zapalnikiem są szczegóły, nieraz drobne. Całkiem sporo tu postaci, choć nieco poukrywanych, nie narzucających się widzowi. Dwie najważniejsze – Samarytanina i rannego – ledwo widoczne, głęboko zatopione w cieniu. Ale finał biblijnej historii, czyli gospodę, do której za jakiś czas dotrą, autor przedstawił w rozświetlonej części obrazu. Póki co widać tam przejeżdżającą karetę dygnitarza, który zapewne nie udzielił pomocy napadniętemu, półnagiemu człowiekowi. Bratu?
Zobacz też:
Jest jedno zdanie papieża Franciszka zapisane w encyklice „Fratelli tutti”, które nie daje mi spokoju: „Istotnie opadają nasze różnorodne maski, nasze etykiety i nasze przebrania: oto godzina prawdy”. Nieco wcześniej Franciszek przypomina, że nie ma dnia, by każdy nie stanął przed takim wyborem: „Czy być miłosiernymi Samarytanami, czy też obojętnymi podróżnikami, mijającymi z daleka”. I dalej pisze: „A jeśli poszerzymy spojrzenie na całą naszą historię i na cały świat, to wszyscy jesteśmy lub byliśmy podobni do tych postaci: wszyscy mamy coś z osoby poranionej, coś ze złoczyńcy, coś z tych, którzy mijają z daleka i coś z miłosiernego Samarytanina”.
Tekst „Fratelli tutti” jest podwójnie wymagającą lekturą. Bo bogatą w konteksty społeczne, religijne, polityczne... I jeszcze – w każdym z tych kontekstów dotykającą sumień czytelników. Może to właśnie ta „godzina prawdy” (choć 60 minut to trochę mało na uważną lekturę), gdy opadają maski i nasze codzienne przebrania?
Przylgnąłem na dłużej do fragmentu poświęconemu dobremu Samarytaninowi. Myślę, że to punkt wyjścia do każdego kolejnego akapitu encykliki. Wniosek, jaki z niej płynie, brzmi: Chcąc zmieniać świat, trzeba zacząć od siebie, od swojego podwórka. Nie znalazłem dla siebie łatwego usprawiedliwienia, dlaczego, znając Ewangelię, wołam: „bracie, gdzie jesteś?” i nie zauważam przy tym poranionych braci w rodzinie, we wspólnocie modlitewnej, w sąsiedztwie czy choć wśród nie widzianych w realu od wieków znajomych z Facebooka. A propos życia w sieci, tu również papież zapala ostrzegawczą lampkę. Bo bywa tak, jak pisze, że „wolność staje się iluzją, która jest nam sprzedawana i mylona ze swobodą nawigowania w sieci”. Na spotkanie z bratem często potrzeba więcej czasu i wysiłku niż na napisanie komentarza w poście. I znów maski opadają... „To żmudny proces, składający się także z ciszy i cierpienia” – podpowiada Ojciec Święty.
W malowidle Rembrandta jest coś jeszcze, na co warto zwrócić uwagę, wpatrując się czy to w krakowski oryginał, czy w jego fotografię. To szczegóły związane z kolejnymi postaciami tkwiącymi pod burzowym niebem. Marek Rostworowski, który rozebrał na czynniki pierwsze ten słynny obraz w świetnej książce „Rembrandt, przypowieść o miłosiernym Samarytaninie”, zauważa, iż malarz wprowadził do biblijnej scenerii siedemnastowiecznych Holendrów. „Wydaje się, że Rembrandt chciał postawić współczesnych w sytuacji opisanej w Ewangelii” – podkreśla były kustosz krakowskiego muzeum. Z kolei tę część encykliki, gdzie Franciszek nawiązuje do przypowieści o Samarytaninie, opatrzono znamiennym śródtytułem: „Historia, która się powtarza”.
Powtarza się i w ten sposób, że jak ostatecznie w przypowieści Jezusa pomoc niesie poganin, który nie należał do narodu żydowskiego, tak dziś zdarza się, że osoby dalekie od Kościoła zawstydzają nas wierzących swoją wrażliwością na potrzebujących pomocy. Zresztą papież pisze bardzo wprost, nie bawi się w metafory: „Paradoks polega na tym, że niekiedy ci, którzy deklarują się jako niewierzący, mogą żyć wolą Bożą lepiej niż osoby wierzące”. Maski opadają.
Warto trzecią encyklikę Franciszka przeczytać od deski do deski. Zwłaszcza, że święci te deski trzymają. W początkowych słowach papież Franciszek przywołuje św. Franciszka z Asyżu, który zainspirował go do napisania encyklik „Laudato si'” i „Fratelli tutti”. Z kolei w ostatnich zdaniach zostawia nam inny drogowskaz – bł. Karola de Foucauld. Karol prosił kiedyś przyjaciela: „Proś Boga, abym był prawdziwie bratem wszystkich”.
Encyklika o braterstwu i przyjaźni społecznej w jeszcze jednym elemencie przypomina mi o dziele holenderskiego mistrza. Podobnie jak z obrazu Rembrandta przebija z niej światło.
Franciszek: „Bóg bowiem nadal sieje ziarno dobra w ludzkości”.
Rembrandt Harmenszoon van Rijn: "Krajobraz z miłosiernym Samarytaninem", olej na płótnie, 1638, Muzeum Książąt Czartoryskich, Kraków AUTOR / CC 2.0
Piotr Sacha