To słowo wracało jak bumerang. Jedni mówili: „Czułam się po niej jak nowo narodzona”, inni: „Cały bagaż spadł mi po latach z pleców”. Czym jest spowiedź generalna?
Chopin konał przez cztery doby. Gdy umierający zauważył wokół łóżka przerażonych jego stanem przyjaciół, szepnął: – Co oni tu robią? Czemu się nie modlą?. Ks. Jełowicki notował: „I padli wszyscy na kolana, i odmówiłem Litanię do Wszystkich Świętych, na którą i protestanci odpowiadali”. Jedno z ostatnich zdań, które wypowiedział Chopin, było skierowane do księdza Aleksandra: – Bez ciebie, mój drogi, byłbym zdechł jak świnia. – Św. Wincenty à Paulo, mając za sobą szesnaście lat kapłaństwa, zetknął się z przedziwnymi wypadkami – opowiada ks. Andrzej Ziółkowski CM. – Pierwsze miało miejsce w Gannes (Francja) pod koniec 1616 r. Pewien umierający, który dotąd „uchodził za przyzwoitego człowieka”, wyznał spowiednikowi grzechy, które przez długi czas zamykały mu usta. „Skazałbym się na potępienie, gdybym nie odbył tej spowiedzi generalnej” – opowiadał. Nic dziwnego, że już miesiąc po tym wydarzeniu św. Wincenty wygłosił w Folleville kazanie na temat spowiedzi generalnej. Słuchający go wieśniacy byli tak poruszeni słowami kaznodziei, że zaczęli tłoczyć się pod jego konfesjonałem. Olbrzymi napływ penitentów spowodował, że misjonarz poprosił o pomoc jezuitów z Amiens.
Wiadro pomyj na głowę
Św. Ignacy Loyola na własnej skórze przekonał się, jak ogromne owoce rodzi spowiedź generalna. Sam, tuż po nawróceniu, wyspowiadał się 21 marca 1522 roku „z całego życia”. Drugi raz do spowiedzi generalnej przystąpił już jako spowiednik i ceniony kierownik duchowy. Nic dziwnego, że notował: „Spowiedź generalna z całego życia daje większe poznanie siebie, swojej słabości i grzeszności, większą pokorę i wstręt do grzechów, szczerą chęć poprawy i wynagrodzenia za grzechy dawne”. Do dziś do spowiedzi generalnej przystępują często ludzie przyjeżdżający na rekolekcje ignacjańskie. – Może to niezbyt estetyczne porównanie, ale w czasie spowiedzi generalnej czułem, jakbym wylewał temu biednemu księdzu na głowę wiadro pomyj – wspomina Adam Szewczyk, muzyk. – Odbyłem ją w czasie rekolekcji ignacjańskich. To czas, który bardzo sprzyja intymności, skupieniu, drążeniu, odnajdywaniu w sobie pokładów brudu. Spowiedź generalna jest wówczas świetną okazją, by wyznać grzechy czy historie, które bardzo nas poraniły i wciąż nie dają nam spokoju. – Spowiedź generalna jest konieczna dla tych, którzy w przeszłości poważnie zaniedbali jeden z istotnych warunków sakramentu pokuty – wyjaśnia jezuita Wacław Królikowski. – Na przykład źle wyznając grzechy, świadomie pomijając jakiś grzech ciężki, czy też przystępując do sakramentu pokuty bez żalu za grzechy czy postanowienia poprawy. W takim wypadku należałoby skorzystać ze spowiedzi generalnej, obejmującej ten okres życia penitenta, w którym odprawiane spowiedzi były de facto nieważne.
Przełamując syndrom
Nieprzypadkowo o spowiedzi generalnej piszemy tuż po bloku artykułów dotyczących syndromu poaborcyjnego. – Znam wiele osób, które (mimo rozgrzeszenia) nie potrafią przyjąć faktu, że Bóg im przebaczył. Mają tendencję do tego, by przez lata przy każdej spowiedzi wyznawać grzech aborcji. Wracają do tego nieustannie, rozdrapują rany – opowiada ks. Eugeniusz Zarzeczny, marianin, od lat prowadzący rekolekcje dla osób dotkniętych problemem aborcji. Osoby takie funkcjonują troszkę jak ludzie na odwyku, którzy już na dzień dobry wypalają: „Jestem Józek, alkoholik”. – Spowiedź generalna jest sakramentem, który może niesłychanie pomóc kobietom, które popełniły grzech aborcji – wyjaśnia kapucyn, o. Piotr Jordan Śliwiński, założyciel Szkoły dla Spowiedników. – Taka spowiedź jest dla nich ogromną szansą otwarcia się na Boże miłosierdzie. Jeżeli nie ma kapłana, który ma pozwolenie na rozgrzeszanie tego typu grzechów, to każdy ksiądz może zdjąć karę ekskomuniki i rozgrzeszyć taką osobę, jeśli dokonuje ona spowiedzi generalnej. Rozumiemy przez to spowiedź przynajmniej z jednego roku. Taka spowiedź dla wielu ludzi zmagających się z syndromem poaborcyjnym może okazać się prawdziwym oknem na Boże miłosierdzie.
Marcin Jakimowicz