Przed jej obrazem modlił się nawet sam król Jan III Sobieski w drodze na odsiecz Wiedniowi. Dziś święto Najświętszej Maryi Panny Piekarskiej.
Był rok 1659, gdy na Śląsku, w zaniedbanych kościółku w Piekarach, doszło do zadziwiających wydarzeń. W leżącej za granicą Polsce dopiero co skończył się potop szwedzki. Rzeczpospolita trzy lata wcześniej uznała Matkę Bożą za swoją królową. Wtedy do Piekar przyszedł nowy proboszcz, młody ksiądz Jakub Roczkowski rodem z Gliwic. Kiedy odprawiał tutaj Mszę Świętą, poczuł, że z lewej strony, od bocznego ołtarza, dochodzi, jak to określił, "przyjemny zapach róż. Ksiądz Jakub zaczął szukać źródła tego miłego zapachu. Znalazł stary obraz w bocznym ołtarzu, pokryty grubą warstwą kurzu i sczerniały od dymu świec. Po oczyszczeniu wyłonił się przepiękny wizerunek Matki Bożej w typie Hodegetrii, czyli Matki Przewodniczki z Dzieciątkiem na ręku.
Ludzie "zaraz gromadzić się tłumnie zaczęli", jak podaje ks. Janusz Wycisło w "Kronice dziejów sanktuarium maryjnego i Piekar na Śląsku". Ciekawe jest, że podobno każdy, kto się modlił przed obrazem piekarskiej Maryi, inaczej go widział. "Jeżeli przyszedł człowiek poczciwy, a nieszczęśliwy, (...) to widział dobrotliwy, miłosierny wyraz w oczach tego Oblicza (...), a zawsze pocieszony odchodził. (...) Gdy przyszedł inny z nienawiścią w sercu, (...) obraz tak surowo, a smutno wyglądał, że człowiek aż oczy spuszczać musiał (...) i z bliźnim się swym pogodził".
Podania ludowe potwierdzały, że w Piekarach wzrastał kult Matki Bożej. Ludzie tłumnie przybywali przed obraz, nieraz z bardzo odległych stron, i coraz częściej opowiadali o cudach, których doświadczyli za pośrednictwem Maryi. Najgłośniejszymi z tych wydarzeń były uzdrowienia, i to na wielką skalę. W samym tylko 1680 r. wzrok odzyskało w Piekarach dziewięciu niewidomych. Uzdrowieni składali przysięgi, że w niewytłumaczalny sposób odzyskali zdrowie; u setek z nich miało to się dokonać w sposób nagły. Opisy tych wydarzeń trochę przypominają uzdrowienia, których w pierwszym wieku dokonywał sam Jezus. Właśnie przed obrazem Maryi w Piekarach Ślązacy masowo wracali też z protestantyzmu do Kościoła katolickiego.
Działo się to pomimo przeszkód, bo tak zazwyczaj bywa z Bożymi dziełami. Urzędnicy kurii w Krakowie nie dowierzali informacjom o uzdrowieniach. Ks. Roczkowski odbył nawet karę miesiąca więzienia na zamku biskupów krakowskich w Siewierzu. Jako pierwszy obraz piekarski nazwał "cudownym i łaskami słynącym" arcybiskup
z dalekiej Pragi. W stolicy Czech nikt nie miał wątpliwości, że to dzięki modlitwie przed obrazem piekarskim, który specjalnie tam sprowadzono, zniknęła pustosząca miasto zaraza. Epidemia wygasła tam błyskawicznie po powitaniu obrazu i gigantycznej procesji z nim. Sam cesarz i jego rodzina modlili się przed tym wizerunkiem, ubrani w szaty pospólstwa. Tak samo niespodziewanie wygasła zaraza w Hradec Králové, gdy tylko zjawiła się tam Matka Boża Piekarska. Czesi przysłali z wdzięczności liczne wota i piękny obraz, przechowywany do dziś w muzeum sanktuaryjnym.
Nastały jednak lata "chude" dla cudownego obrazu. W czasie licznych wojen, które przetaczały się przez Europę w XVII w., obraz dla bezpieczeństwa został przewieziony do Opola i nigdy już do Piekar nie powrócił. Wbrew nadziejom opolan, którzy nazwali wizerunek Matką Bożą Opolską, w ich mieście nie doszło do cudów. W Piekarach, choć oryginał zastąpiła kopia, kult Matki Bożej trwał, a ludzie modląc się przed obrazem, wypraszali łaski i cuda. Jeden z pracujących tam jezuitów komentował: "Nie deska, nie pędzel, nie praca człowieka, jeno Duch Boży, który to miejsce ożywia".
pie