Brzmi dobrze, ale nie powinno nikogo zaskakiwać. W Polsce wydobycie złota prowadzono już wiele wieków temu. Wstrzymano je nie dlatego, że złota zabrakło, tylko dlatego, że przestało być opłacalne. Dzisiaj wracamy do tematu.
Nieopłacalność wydobycia nie była związana ze spadkiem cen kruszcu na rynkach, tylko z niedoskonałą technologią. Naszych złóż nie sposób porównywać z tymi na przykład w Afryce, Australii czy Kalifornii. Złota mamy dużo mniej, a to znaczy, że tradycyjne, ręczne wydobycie (jakie znamy z filmów o gorączce złota) było nieopłacalne. To, co było płytko, zostało wydobyte, ale w XIX wieku kopalnie złota zamknięto. Dzisiaj technologie, które mają do dyspozycji górnicy, są nieporównywalnie lepsze, więc i granica opłacalności została przesunięta. Ministerstwo Środowiska właśnie zatwierdziło dokumentację geologiczną złoża „Mikołajowice”. Podanie o zatwierdzenie złożyła spółka Sudeckie Kopalnie Surowców Mineralnych. Jeżeli do eksploatacji złoża rzeczywiście dojdzie, historia zatoczy koło. 130 lat wcześniej w tym samym regionie zakończono wydobywanie złota, uznając, że zostało go za mało. Dzisiaj szacuje się, że zasobność złoża to od 2 do prawie 16 gramów kruszcu na metr kwadratowy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek