1,4 mln uczniów rozpoczęło dziś naukę w 2800 szkołach w chińskim mieście, od którego zaczęła się pandemia koronawirusa. Obostrzenia sanitarne są rygorystyczne, ale obowiązku noszenia maseczki nie ma.
O 7.00 rano 1 września rozpoczęli naukę uczniowie z Wuhan. 1,4 mln osób, po podniesieniu flagi Chińskiej Republiki Ludowej - tak, jak w czasach przed pandemią - powróciło do 2842 budynków, w których mieszczą się przedszkola, szkoły podstawowe i średnie" - pisze we włoskim dzienniku "Corriere della Sera" Antonella De Gregorio. "Po miesiącach lockdownu, bez nowych przypadków lokalnej transmisji wirusa od tygodni, życie mniej więcej wraca do normalności w mieście, gdzie stwierdzono pierwszy przypadek zakażenia SARS-CoV-2 pod koniec ubiegłego roku".
W pozostałej części kraju szkoły będą uruchamiane sukcesywnie - np. w Pekinie wszystkie zostaną otwarte w ciągu miesiąca. Ale z kolei w Szanghaju uczniowie wrócili do ławek już w maju.
W tej chwili - jak pisze "Corriere della Sera" - nie ma potwierdzonych przypadków COVID-19, ale szkoły w Wuhan, tak jak w całych Chinach, wprowadziły rygorystyczne obostrzenia, by chronić zdrowie uczniów - codzienną dezynfekcję wszystkich klas, stołówek, internatów i sanitariatów. W każdej klasie dostępne są maseczki i płyny dezynfekcyjne. Nie ma natomiast - tak, jak to było w poprzednim semestrze - obowiązku noszenia maseczek, choć są sugestie, by to robić. Pozostaje wymóg regularnego mierzenia temperatury i - w miarę możliwości - unikania korzystania z transportu publicznego.
Personel placówek edukacyjnych przeszedł szkolenie w zakresie zapobiegania epidemiom. Każda szkoła będzie miała szpital referencyjny z "linią ratunkową" dla wszelkich pilnych przypadków.
Niedziela była dniem historycznym dla Wuhan - stwierdzono tam ostatni przypadek zakażenia, ale u pacjenta, który przywiózł wirusa zza oceanu i został umieszczony w miejskim szpitalu.
W sumie w całych Chinach, gdzie wszystko się zaczęło, zarejestrowano oficjalnie niecałe 90 tys. przypadków COVID-19 i 4723 zmarłych, z czego 80 proc. w Wuhan.
baja /Corriere della Sera