20 lat temu - 21 sierpnia 2000 roku - zmarł w Warszawie w wieku 72 lat Andrzej Zawada, pomysłodawca i pionier zimowego himalaizmu. Razem z Andrzejem Heinrichem byli pierwszymi w świecie, którzy zimą przekroczyli granicę 8000 m - stało się to podczas wyprawy na Lhotse w grudniu 1974.
Jako pierwszy na świecie stanął również zimą na szczycie siedmiotysięcznika - wraz z Tadeuszem Piotrowskim zdobył 13 lutego 1974 r. Noszak w Hindukuszu (7485 m).
Właśnie na tej wyprawie po raz pierwszy skrzyżowały się drogi Zawady i Ryszarda Dmocha, którzy kierowali polską, narodową zimową wyprawą na Everest, zakończoną historycznym zdobyciem najwyższego szczytu globu przez Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego 17 lutego 1980 r.
"Byłem przewodniczącym komitetu organizacyjnego wyprawy na Noszak, którą wymyślił Klub Wysokogórski Warszawa. Polski Związek Alpinizmu nie chciał się zgodzić na klubowy wyjazd i dodał nam kilku zawodników, w tym Andrzeja Zawadę, który miał już doświadczenie w górach najwyższych po udanej wyprawie na Kunyang Chhish w Karakorum. Jego wiedza była dla nas bezcenna. Moim zdaniem Andrzej był lepszym wspinaczem niż kierownikiem, ale zawsze się dobrze dogadywaliśmy. Był miły i elegancki. Miał swoje zdanie, upierał się, ale przyjmował inne argumenty" - powiedział PAP Dmoch.
Urodzony 16 lipca 1928 roku w Olsztynie Zawada był inicjatorem pierwszego zimowego przejścia głównej grani Tatr w 1959 r. W ciągu 19 dni wspinacze przeszli 75 km nie schodząc do schronisk i nie otrzymując wsparcia z zewnątrz. Potem były trudne drogi w Alpach i pierwsza wyprawa w góry najwyższe - w sierpniu 1971 roku będąc kierownikiem wyprawy dokonał pierwszego wejścia na jeden z 25 najwyższych i najtrudniejszych szczytów globu, dziewiczy wówczas Kunyang Chhish (7852 m).
W 1974 roku zorganizował wyprawę zimowa na Lhotse (8516 m) podczas której z Heinrichem osiągnął niebotyczną wówczas granicę 8250 m. Załamanie pogody i burza śnieżna zmusiły himalaistów do odwrotu. Idea zimowego zdobycia ośmiotysięcznika nie opuściła już jednak Zawady do końca życie. Kolejnym celem stał się Everest.
"Jak coś sobie wymarzył, to za wszelką cenę chciał to zrealizować, upierał się, chodził dookoła tego, nie odpuszczał. Tak było z zimowym Everestem. Byliśmy pierwszą wyprawą na świecie, która dostała pozwolenie na zdobywanie najwyższego szczytu globu zimą. Był bardzo skuteczny... Przypomnę jednak, że pozwolenie otrzymaliśmy z nepalskiego ministerstwa dopiero 15 listopada, a do 31 grudnia trzeba było założyć bazę pod Everestem, by władze tego kraju uznały wyprawę za zimową. Mieliśmy więc tylko półtora miesiąca na przerzucenie z Polski do Nepalu sześciu ton sprzętu i rozpoczęcie akcji górskiej" - podkreślił Dmoch, zastępca Zawady, który miał pieczę nad stroną organizacyjną wyprawy w 1980 r.
Zawada był podczas niej także aktywnym wspinaczem. To on w szarży z Ryszardem Szafirskim na Przełęcz Południową poderwał do ostatniego ataku alpinistów tracących bojowego ducha ze względu na fatalne warunki pogodowe, w tym huraganowe wiatry. Wyjście - jak przyznawał - we wspomnieniach Szafirski było szaleńcze i o mały włos nie skończyło się tragedią.
"Na Przełęcz Południową poszliśmy na wariackich papierach... bo nie było innego sposobu, żeby zmobilizować ludzi, młodziaków do ostatniego ataku. Chcieliśmy im pokazać, że jeśli oni nie mogą, to dziadki wejdą na Everest" - wspominał Szafirski.
Przy wycofywaniu się z przełęczy obydwaj rozdzielili się, a Zawada idący wolniej pomylił drogę. Nie było z nim kontaktu przez kilka godzin i dopiero akcja ratunkowa Wielickiego i Cichego pozwoliła dotrzeć "Liderowi", jak nazywano Zawadę w środowisku alpinistycznym, do obozu III bez uszczerbku na zdrowiu.
Był również kierownikiem innych zimowych wypraw m.in. na Czo Oju w 1985 r., gdy na szczycie stanęli zakopiańczycy Maciej Berbeka i Maciej Pawlikowski oraz zimowej na K2 (8611 m) w sezonie 1987/88, nieudanej z powodu bardzo niskich temperatur i huraganowych wiatrów (do tej pory K2 to jedyny niezdobyty o tej porze roku ośmiotysięcznik).
Kolejną ekspedycję na drugi pod względem wysokości szczyt globu planował w sezonie zimowym 1999/2000 od strony chińskiej, ale marzenia przerwała choroba nowotworowa. Zmarł kilka miesięcy później...
"Ostatni raz w górach najwyższych spotkaliśmy się na zimowej wyprawie na Czo Oju w 1985 r. Pomagałem wówczas trochę w organizacji, ale nie uczestniczyłem w akcji górskiej, dotarłem tylko do bazy, razem z synami. Potem spotykaliśmy się wielokrotnie w Warszawie, często w moim domu, świętując z kolegami kolejne rocznice sukcesu na zimowym Evereście" - dodał Dmoch.
Sukcesy polskiego zimowego himalaizmu spowodowały, że nazwisko Zawada znane było w świecie alpinizmu. Był honorowym członkiem najstarszego alpinistycznego klubu na świecie - brytyjskiego Alpine Club, ponadto francuskiego Groupe de Haute Montagne oraz The Explorers Club. Za osiągnięcia w górach najwyższych został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a także kilkakrotnie otrzymał Złoty Medal za Wybitne Osiągnięcia Sportowe.
Zawada z wykształcenia był sejsmologiem. W latach 1955-95 pracował w Instytucie Geofizyki PAN. Od 2001 r. nagroda Kolos im. Andrzeja Zawady jest przyznawana młodym (poniżej 30. roku życia) podróżnikom i alpinistom za wybitne osiągnięcia podczas Ogólnopolskich Spotkań Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów w Gdyni.