Opisując strajk w zajezdni przy Grabiszyńskiej, nie można zapomnieć o tych, którzy wspierali robotników na różnorakie sposoby.
Być może historia ich nie zapamięta z imienia i nazwiska, ale na pewno odegrali dużą rolę w tych ważnych dla historii Wrocławia i Polski wydarzeniach. Wiadomo, kto stał na pierwszej linii frontu w walce z komunistycznym reżimem, ale istniała także druga linia, czyli niezwykle cenne w trudnym czasie wsparcie społeczne. – W zajezdni nie było żadnej stołówki czy sklepiku. Dzięki pomocy społeczeństwa praktycznie wiele spraw organizowało się samych. Panie, które w normalnym trybie sprzątały autobusy nocami, zamieniły się nagle w kucharki. Przygotowywały prowiant, rozdzielały między strajkujących. Któregoś dnia przyjechała karetka pogotowia z kocami, wodą do picia, produktami spożywczymi. Dzięki wrocławianom, mieszkańcom okolicznych osiedli, ale i całego miasta, głodni i spragnieni nie chodziliśmy – wspomina Krzysztof Bieżuński, pracownik MPK, drukarz pisma „Komunikat” MKS we Wrocławiu. Odzew społeczny okazał się duży i bardzo budujący, napawał robotników optymizmem. Pomoc z miasta płynęła w różnych formach. Dostarczano nawet papier i farbę do drukowania codziennych komunikatów o charakterze organizacyjno-informacyjnym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maciej Rajfur