Jest pilot, jest kierunek

O przewodnikach w czasie kryzysu, tajemnicy archiwalnej i parafii jako wspólnocie mówi ks. abp Grzegorz Ryś.

Ks. Adam Pawlaszczyk, Jacek Dziedzina: Czy ktoś w Kościele w Polsce orientuje się, w jakim kierunku zmierzamy? Niektórzy twierdzą, że dryfujemy w kierunku Irlandii lub Chile, by podzielić los tamtejszych Kościołów, przeoranych przez ujawnione skandale. Aż chciałoby się zapytać: czy leci z nami pilot?

Abp Grzegorz Ryś: Kościół w Polsce to nie jest jakaś samotna i wyizolowana wyspa. Jesteśmy częścią Kościoła powszechnego i „pilotem” jest dla nas wszystkich papież Franciszek. To nie jest tak, że Pan Jezus nie daje nam przewodnika, pilota, tylko jest pytanie, na ile w lokalnym Kościele w Polsce mamy wolę i ochotę trwać przy Piotrze (równie chętnie jak czyniliśmy to w czasach Jana Pawła II) i dokonywać na bieżąco recepcji jego nauczania.

Można właśnie odnieść wrażenie, że marnujemy czas pontyfikatu Franciszka, że dominuje raczej chęć „przeczekania” go, z tęsknym oglądaniem się na czasy Jana Pawła i Benedykta.

Obawiam się, że to jest jednak kalka dziennikarska, bo ona sugeruje, że myśmy zawsze uważnie czytali Jana Pawła II, a nie jestem pewien, że tak było. To przewodzenie polskiemu Kościołowi przez niego miało często charakter ostatecznego odwołania w trudnych kwestiach. Kiedy już w Polsce nie było nikogo, kto by potrafił rozwiązać trudny problem, to wtedy był Jan Paweł II jako ostatnia instancja. Każdy ustępował przed jego autorytetem, ale czy to oznaczało przyjęcie jego argumentów i jego wizji Kościoła, to ja już takiej pewności nie mam. Podobnie z Benedyktem – warto by sprawdzić, kto i co przeczytał z jego nauczania i czy to nie jest tak, że mamy do czynienia z idealizacją przeszłości. Nagle Benedykt okazuje się idealnym papieżem, którego wszyscy rzeczywiście studiowali i słuchali, i przyjmowali jego wizję Kościoła. To weźmy przykład pierwszy z brzegu: Benedykt XVI stworzył Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji; zapytajmy siebie nawzajem, przy wszystkich pięknych rzeczach, jakie dzieją się w tej kwestii w Polsce, czy myślenie w kategoriach nowej ewangelizacji jest na pewno myśleniem powszechnym w polskim Kościele. Obawiam się, że nie. Raczej wracają jak bumerang pytania: a to czy „stara ewangelizacja” była zła lub gorsza od tej nowej, a to co to jest ta nowa ewangelizacja – to są ci, którzy gonią z tymi flagami na uwielbieniu? Problemem nie jest brak pilota, tylko to, że my w Polsce mamy większy kłopot z nasłuchiwaniem, jak nas ten pilot i pasterz prowadzi.

W czasach PRL był jednak ks. Blachnicki i z jego działania wychodził Kościół przemieniony, ewangelizujący. Czy dziś takie eventy, jak Arena Młodych w Łodzi czy szkoły nowej ewangelizacji, są w stanie zaowocować trwale tym samym?

Dzisiaj ten nurt jest, śmiem twierdzić, o wiele większy i szerszy. Może on nie ma takiego lidera, jakim był ksiądz Blachnicki, ale oazy były wtedy jedyną rzeczywistością w Polsce tak ważną pastoralnie. Czy jednak Ruch Światło–Życie był przez wszystkich przyjmowany? Wiemy, że nie. Dzisiaj ten nurt jest ogromny. Jesienią chcemy zorganizować w Łodzi spotkanie CCC 2 (druga odsłona forum Całą Ewangelię – Całe Ciało – Całemu Światu). Pierwszego dnia robimy spotkanie wyłącznie dla liderów wspólnot ewangelizacyjnych i na ten moment mamy już ok. 300 zgłoszeń. Samych liderów. To nie jest mało. Mamy do czynienia z dużą różnorodnością tego nurtu ewangelizacyjnego, ponad setkę wspólnot, które trzeba wpisać w tzw. strumień łaski. I to są wspólnoty i nurty po Bożemu mądre w równowadze charyzmatu i urzędu, i w praktycznie przeżywanym ekumenizmie.

Do niedawna Kościół w Polsce występował jako monolit, bo spajał go Jan Paweł II i wcześniej kard. Wyszyński, a teraz mieliśmy do czynienia z sytuacją, że biskup jednej diecezji występuje otwarcie przeciwko prymasowi.

Musimy przyzwyczaić się do tego, że normalną sytuacją dla Kościoła i dla społeczeństwa jest sytuacja wolności, a nie niewoli. Przecież ta monolityczność Kościoła polskiego pod wodzą prymasa Wyszyńskiego wynikała nierzadko z tego, że nie za bardzo można było sobie pozwolić na otwartą dyskusję na różne tematy, co dostarczałoby amunicji wrogom Kościoła; trzeba było dbać o spójność, niepodzielność itd. To nie jest dzisiejsza rzeczywistość.

Wielu ludzi jednak chciałoby biskupów tak samo myślących, tak samo mówiących.

Nie przeczę, że tak może być, ale to jest punkt wyjścia do pracy rzeczywistej w Kościele. Konferencja Episkopatu jest jakimś wyrazem kolegialności, ale dość skromnym, jeśli chodzi o kompetencje. Lokalność w Kościele jest wartością, nie możemy wszyscy być tacy sami.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..