Skoro JESTEM to Twoje imię, to czemu Cię NIE MA, gdy tonę i gdy życie rozpada mi się na kawałki.
09.08.2020 21:30 GOSC.PL
Po spektakularnym cudzie rozmnożenia chlebów, Jezus usuwa się na miejsce odosobnione, żeby się modlić. Wcześniej jednak przynagla uczniów, by wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go w przeprawie na drugi brzeg. On trwa zanurzony w rozmowie z Ojcem przez jakieś siedem godzin, a w tym czasie przerażeni uczniowie walczą z wiatrem, falami i głęboką ciemnością. Mimo doświadczenia i upływającego czasu - tkwią na środku zburzonego jeziora i walczą o życie. Pewni, że Jezus o nich zapomniał.
Ile razy w życiu doświadczyłam takiej sytuacji. Po doświadczeniu wielkiej mocy Boga; Jego ewidentnej interwencji w moim życiu; po duchowym przeżyciu (głęboka spowiedź, mocne rekolekcje) nagle przyszła noc tak ciemna, że wydawało mi się, że Bóg co najmniej odsunął się ode mnie. Że to, co do niedawna mnie niosło w wierze, było tylko ułudą.
Takie doświadczenie nie ominęło nawet Eliasza - "Proroka jak ogień". On, którego imię oznaczało "Jahwe jest moim Bogiem" - Jahwe, czyli Bóg obecny w każdej sytuacji mojego życia; któremu Bóg ukazał Swoją moc na sposób więcej niż spektakularny; na którego słowo chorzy wstawali z łóżek, a zmarli wracali do życia, ten prorok nagle doświadczył tak głębokiej ciemności wiary, że prawie targnął się na swoje życie. Ten Eliasz, który zabijał proroków Baala, rozmnażał jedzenie i ściągał na ziemię ogień i deszcz, w głębokiej depresji błagał Boga o śmierć.
Tak jest i ze mną. Bardzo często. Nawet, gdy otrzymuję od Boga niewyobrażalne łaski, a wierzcie mi, dostałam od Niego już takie dary, o których wcześniej nawet nie śniłam. Wystarczy, że przyjdzie drobna burza, jakaś niedogodność, strata, lęk, by pogrążyć mnie w całkowitej ciemności. Zapominam, że każdy cud, każda łaska, jaką otrzymuję od Boga, nie jest mi dana wyłącznie po to, żebym się lepiej poczuła, żeby było mi łatwiej i przyjemniej w życiu.
Dary, choćby najbardziej cudowne i wyproszone, nie mają nas koncentrować na sobie, ale na Dawcy. Bogu zawsze chodzi o relację z nami. Do przyjaźni ze Sobą nas stworzył. Cud nie jest celem sam w sobie - jest etapem na drodze ku Ojcu. Ma mnie do Niego podprowadzić, przypomnieć, że On jest przy mnie cały czas.
To jest istotą Ewangelii o tym, że Jezus chodzi po jeziorze. On przybiega "skrótem" do śmiertelnie przerażonych uczniów i jeszcze biegnąc woła: "Nie bójcie się! Ja JESTEM!". Przypomina Wam to coś? "To tak jakby chciał od razu odpowiedzieć na ich wewnętrzny krzyk: gdzie Ty jesteś? Czemu Cię nie ma? Skoro JESTEM to Twoje imię, to czemu jakby zniknąłeś z tego, co się ze mną dzieje? - zwraca uwagę dominikanin o. Adam Szustak. - Jezus natychmiast odpowiada na ich lęki. Pokazuje, że ma tak samo na imię jak Jego Ojciec".
Ja JESTEM, gdy wydaje ci się, że wszystko wokół się wali. Ja JESTEM, gdy ciemności ogarniają twoje życie. Ja JESTEM, gdy ból chce roztrzaskać na drobne kawałki twoje serce. Ja JESTEM nawet wtedy, gdy zaczynasz myśleć, że Mnie nie ma.
Jezus nie zostawi nas w ciemności, zdanych jedynie na siebie wobec niesprzyjających wiatrów i fal, które chcą roztrzaskać naszą łódkę. Przyjdzie, choćby boso, biegnąc wpław po jeziorze, żeby nas uratować. Tylko On ma moc, by uciszyć każdą wichurę i ułożyć na nowo roztrzaskane na kawałki życie.
Aleksandra Pietryga