– Żyła jak święta, umarła jak męczennica – mówią ci, którzy znali siostrę Laurę Mainetti. Zamordowana przez nieletnie satanistki włoska zakonnica wkrótce zostanie błogosławioną.
Ta okrutna zbrodnia wstrząsnęła Włochami 20 lat temu. Przypomniano o niej, kiedy papież Franciszek uznał męczeństwo siostry Laury, potwierdzając, że została zabita z nienawiści do wiary. – Wciąż mam przed oczami zmasakrowane ciało siostry, którą udało się zidentyfikować dopiero po zakonnej obrączce, i pozbawione jakiegokolwiek żalu zeznania jej oprawczyń, które każdy szczegół zaplanowały z zimną krwią – mówi podpułkownik Luigi Verde, który prowadził wówczas śledztwo. Jako jeden z pierwszych przybył na miejsce zbrodni. – Pamiętam, jak koledzy z niedowierzaniem przyglądali się pozycji, w jakiej zastygło ciało zakonnicy. Wyglądała tak, jakby klęcząc, przeszła do wieczności – opowiada śledczy. Nastoletnie morderczynie zeznały, że siostra, zamiast błagać o życie, do ostatniego tchu błogosławiła im i szeptała słowa przebaczenia. – Nie okrucieństwo, którego się dopuściły, ale właśnie te słowa były dla nich największym szokiem – wyznaje Verde. Prokurator Gianfranco Avella zauważa, że jedyne, czego żałowały, to fakt, że siostra zepsuła im rytuał. – Każda miała jej zadać po sześć pchnięć nożem – 6-6-6 to symbol apokaliptycznej Bestii. Mówiły, że modlitwa siostry tak je wytrąciła z równowagi, że ciosów było więcej i nie były pewne, czy rytuał był ważny – opowiada. Do końca nie mógł uwierzyć, że za tą masakrą stały śliczne nastolatki, nigdy wcześniej niesprawiające problemów wychowawczych. Nie mogli w to uwierzyć także mieszkańcy maleńkiej Chiavenny, gdzie siostra była znana i bardzo ceniona ze względu na zaangażowanie na rzecz dzieci i młodzieży.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska