Klasyk nad klasykami. Najlepszy film sandałowy w historii kina?
Kto wie… Osobiście byłbym skłonny przyznać ten tytuł właśnie nakręconemu w 1951 roku „Quo Vadis” w reżyserii Mervyna LeRoy’a. Bo to obraz epicki, monumentalny. Taki, w którym nie ma słabych punktów, zaś każda kolejna scena wyjawia widzom coś niezwykle istotnego dla dalszego ciągu, wysnutej przez Henryka Sienkiewicza fabuły. Pisarza, który nieprzypadkowo uchodzi przecież za najlepszego polskiego… scenarzystę.
Tu za scenariusz odpowiadali John Lee Mahin, Sonya Levien i S.N. Berman. Co nieco Sienkiewiczowi pozmieniali, z oczywistych względów całą historię odpowiednio skrócili, ale generalnie to stosunkowo wierna ekranizacja powieści polskiego noblisty, znanego na świecie właśnie dzięki „Quo Vadis”.
Kto jest największą gwiazdą tego filmu? Albo inaczej: którego z bohaterów można by uznać za pierwszoplanowego? Przede wszystkim jest to opowieść o miłości rzymskiego wodza Marka Winicjusza do młodej chrześcijanki Ligii. Więc wątek melodramatyczny zdecydowanie tu dominuje i stanowi swoistą oś całej tej historii. Historii w której jednak pojawiają się także takie postacie jak święci Piotr i Paweł, Petroniusz i Seneka, Ursus, czy ten, który kradnie cały film, a więc imperator Neron.
Wcielający się w tę postać Peter Ustinov stworzył kreację, którą przeszedł do historii kina. Absolutnie ikoniczna rola! Bo w tym szaleństwie jest metoda, talent i wyczucie, którego jakże często brakuje aktorom wcielającym się w różnego rodzaju tyranów takich jak Saul, Herod, czy Kaligula. Jedni szarżują niczym Michael Palin w „Żywocie Briana” (choć jego akurat broni absurdalna konwencja całego tego filmu), inni najzwyczajniej w świecie nie dają rady lub, po prostu, się kompromitują (patrz Stephen Baldwin w filmie „Piotr: Odkupienie”. Neron w jego wykonaniu to jakaś pokraczna karykatura).
A więc Ustinov bierze wszystko. Wszystko prócz Oscara, którym nagrodzono wówczas nie jego (był nominowany), a Karla Maldena za rolę w „Tramwaju zwanym pożądaniem”.
„Quo Vadis” LeRoy’a to przede wszystkim kostiumowy romans, rozgrywający się jednak w czasach pierwszych chrześcijan. Nie brak w nim więc także i wątków religijnych (w retrospekcjach oglądamy m.in. fragment drogi krzyżowej Chrystusa, czy powołanie Szymona i Andrzeja). Najciekawsza jest chyba jednak przemowa świętego Piotra w rzymskich katakumbach, gdzie w podniosłych słowach opowiada zgromadzonym o Jezusie, jego przykazaniach, ośmiu błogosławieństwach. To swego rodzaju duchowe jądro tego filmu: „streszczenie” całego chrześcijaństwa. Naszej wiary, ideałów. Bez wątpienia najważniejsza scena w całej tej, fantastycznej, zachwycającej opowieści.
*
Tekst z cyklu ABC filmu biblijnego oraz Filmy wszech czasów