Wenezuela trafiła do czołówki najbardziej ubogich krajów świata wyprzedzając w tym niechlubnym rankingu nawet kraje afrykańskie, takie jak Czad, czy Demokratyczna Republika Konga.
„80 proc. rodzin żyje w ekstremalnym ubóstwie. Słynne plagi egipskie to nic wobec tego, co my przeżywamy” – alarmuje bp Polito Rodríguez Méndez.
Ordynariusz diecezji San Carlos zauważa, że bez międzynarodowej pomocy humanitarnej i sanitarnej Wenezuelczyków zabije pandemia, albo dokona tego głód. Największym problemem jest obecnie brak żywności i niewyobrażalny wzrost jej cen. „Rodzina zarabia średnio 4 dolary miesięcznie, a za opakowanie jajek trzeba zapłacić połowę tej kwoty. Wcześniej ludzie byli biedni, teraz są na granicy przetrwania” – podkreśla wenezuelski biskup. Sytuacja drastycznie pogorszyła się wraz z pandemią. „Gospodarka jest sparaliżowana, ludzie nie mogą pracować na roli, wiele osób straciło oparcie w bliskich, którzy pracując za granicą wspomagali ich finansowo, teraz i oni stracili źródło zarobku” – wylicza bp Rodríguez Méndez. Granice kraju są zamknięte, ponieważ państwo obawia się, że powracający migranci przywleką ze sobą wirusa. Wielu Wenezuelczyków próbuje jednak nielegalnych sposobów, idąc nawet po 20 dni górskimi szlakami.
Kościół na ile może stara się odpowiedzieć na najpilniejsze wyzwania społeczeństwa. M.in. dzięki wsparciu Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie rozprowadza raz w tygodniu paczki z najpotrzebniejszą żywnością. Aktywizuje również swoją działalność duszpasterską. Ponieważ od czterech miesięcy kościoły pozostają zamknięte całe życie liturgiczne toczy się w sieci. „Ludzie potrzebują też wsparcia psychologicznego, nie wytrzymują obecnej sytuacji, znacząco wzrosła liczba samobójstw” – podkreśla bp Rodríguez Méndez.. Sytuację w Wenezueli definiuje jako przerażającą. Wskazuje, że wenezuelskie władze same sobie z obecnym kryzysem nie poradzą. Potrzeba międzynarodowego wsparcia humanitarnego i sanitarnego.