Ze strony obozu rządzącego płyną sprzeczne sygnały dotyczące wypowiedzenia konwencji stambulskiej Rady Europy, zwanej antyprzemocową. Tymczasem zapowiedzi wypowiedzenia tego dokumentu wywołały ostre protesty środowisk feministycznych.
Problem z konwencją stambulską polega na tym, że oprócz przepisów, które służą walce z przemocą wobec kobiet, są tam również regulacje nie do zaakceptowania. Przede wszystkim chodzi o ich ideologiczny wymiar, bowiem płeć jest definiowana tam jako rola społeczna, którą można wybierać niezależnie od wymiaru biologicznego. Jest to definicja wypływająca z ideologii gender. Wychodząc od niej, dokument diagnozuje, że powodem przemocy są stereotypy, a więc jej źródłem są tradycja, wiara czy rodzina. Tymczasem analiza przyczyn przemocy w Polsce pokazuje, że jej przyczyny są zupełnie inne: przede wszystkim rozpad więzi rodzinnych czy uzależnienia.
Polska podpisała konwencję w 2012 r., a ratyfikował ją Sejm głosami koalicji PO-PSL i lewicowych posłów w 2015 r. Pomimo przejęcia władzy przez prawicę konwencja wciąż nie jest wypowiedziana, choć PiS zapowiadał, że to zrobi. Konserwatywna, a głównie katolicka opinia publiczna cały czas się tego domaga. Po wyborach prezydenckich pojawiły się w rządzie głosy, by to uczynić. Najpierw minister rodziny pracy i polityki społecznej Marlena Maląg ujawniła, że Polska przygotowuje się do wypowiedzenia konwencji. Działania te poparła wicepremier Jadwiga Emilewicz. 27 lipca minister sprawiedliwości złożył wniosek do ministerstwa rodziny o podjęcie formalnych prac nad wypowiedzeniem konwencji stambulskiej. Wicerzecznik PiS Radosław Fogiel twierdzi jednak, że żadna decyzja w sprawie wypowiedzenia konwencji nie została jeszcze podjęta. Wygląda na to, że w obozie władzy nie ma jednego stanowiska w sprawie konwencji antyprzemocowej.
Środowiska feministyczne ostro zaatakowały polityków Zjednoczonej Prawicy. W argumentacji posługiwały się kłamstwami, np. tym, że jeśli ktoś jest przeciwny konwencji, popiera bicie kobiet, albo że bez konwencji kobiety w Polsce nie będą chronione przed przemocą. Prawda jest taka, że w polskim prawie są zawarte nie tylko wszystkie przepisy, które zaleca konwencja, ale także idące dalej, jeśli chodzi o walkę z przemocą. Przygotowywane są też nowe rozwiązania. A według instytucji europejskich w naszym kraju przemoc jest na jednym z najniższych poziomów w Unii. Walka o utrzymanie konwencji przez ruchy lewicowe wynika z tego, że w praktyce jest to narzędzie prawne do przeprowadzania w Polsce lewicowej rewolucji obyczajowej. Dlatego trzeba naciskać rząd, aby tę konwencję wypowiedział. •