Łacina wraca do szkół

Gdy pojawiła się ta informacja, przeczytałem w jednym z komentarzy, że to po to, by z automatu klepać po łacinie pacierze.

Kocham łacinę i takim uczuciem obdarzam grekę. Sporo lat spędziłem na ich nauce. I wciąż zdumiewam się tym, jak mocno - mimo jakoś zrozumiałej ekspansji angielskiego - wciąż trzymają się te stare języki.

Na czoło wysuwa się dziś słowo „homoseksualizm". Ono nie ma nic wspólnego z łacińskim homo - człowiek. To czysta greczyzna. Seksos to po prostu płeć. A homoios znaczy taki sam. Blisko niego leży określenie „homofobia”: fobeo - znaczy bać się, a homoios... to już znamy.

Nieco dalej w naszych debatach leży słowo „demokracja”. Demos w grece znaczy lud, a kratos to władza.

Za dużo w tym greki. Wróćmy więc do łaciny.

Ad rem -  do rzeczy
Alter ego - drugie ja
Anno Domini - roku Pańskiego
Ex aequo - remis
Honoris causa - stopień dla zaszczytu
Pro publico bono - dla dobra publicznego
Sensu stricto - w sensie ścisłym
Sine qua non  - konieczny warunek
Vice versa - na odwrót
Vis maior - siła wyższa
Votum separatum - zdanie odrębne

A swoją drogą słowo „pacierz” to spolszczona forma łacińskiego pater, czyli ojciec. To początek każdej z codziennych modlitw: „Ojcze nasz…”.

Bez łaciny, a przy tym jakoś bez greki, jesteśmy niczym ptaki próbujące latać z przetrąconym skrzydłem. Kpina nie wystarczy.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Ks. Zbigniew Niemirski