Trzeba w tej chwili ostudzić emocje, to jest zadanie polityków, to jest zadanie prezydenta Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego - powiedział w poniedziałek prezydencki minister Andrzej Dera. Życie toczy się do przodu i powinniśmy w tych trudnych czasach być wspólnotą - dodał.
W poniedziałek wieczorem Państwowa Komisja Wyborcza podała oficjalne wyniki wyborów prezydenckich. Zgodnie z nimi prezydent Andrzej Duda uzyskał 51,03 proc. głosów, a Rafał Trzaskowski - 48,97 proc.
Komentując wyniki wyborów w TVN24, prezydencki minister Andrzej Dera zwrócił uwagę, że tak jak pięć lat temu, Polska jest podzielona równo po połowie. "Tak jest przy każdych wyborach, chociażby pięć lat temu, tak samo Polska była podzielona. Teraz też jest podzielona, przy dwóch równych kandydatach ten wynik zawsze oscyluje koło połowy" - wskazał.
Jego zdaniem w tej chwili należy ostudzić emocje i jest to zadanie polityków, w tym prezydenta Andrzeja Dudy i Rafała Trzaskowskiego. "To jest zadanie pana prezydenta Andrzeja Dudy i jego kontrkandydata pana Rafała Trzaskowskiego. Po prostu to trzeba zrobić. Zawsze tak jest, że wybory to są emocje, a po wyborach musimy nauczyć się żyć z tym zwycięstwem, a ci co przegrali, z przegraną. Ci, co zwyciężyli, nie mogą też zbytnio triumfować, ponieważ życie toczy się do przodu i powinniśmy w trudnych czasach, które są przed nami, myślę o wychodzeniu z pandemii, być wspólnotą i ją budować" - podkreślił Dera.
Pytany, kogo prezydent miał na myśli przepraszając wszystkich, którzy w ciągu pięciu lat poczuli się urażeni jego działaniami lub słowami, Dera odpowiedział, że każdy osobiście odbiera te słowa. "Dla jednego niektóre słowa są obrażające, dla innego nie" - powiedział.
Dopytywany o słowa prezydenta dotyczące LGBT wypowiadane w trakcie kampanii, Dera zaznaczył, że "członkowie tej społeczności to są ludzie, ale jest też ideologia". Podkreślił, że prezydent nie miał na celu stygmatyzowania ludzi. "Pan prezydent przeprosił, jeśli ktoś odebrał te słowa inaczej niż pan prezydent mówił. Pan prezydent nie mówił tego w celu obrażania kogoś, tylko mówił o pewnych faktach, które miały miejsce" - dodał.
Prezydencki minister odniósł się też do słów córki prezydenta Kingi Dudy, która podczas niedzielnego wieczoru wyborczego Andrzeja Dudy zaapelowała do wszystkich, "żeby nikt w naszym kraju nie bał się wyjść z domu", gdyż - jak podkreśliła - "niezależnie od tego, w co wierzymy, jaki mamy kolor skóry, jakie mamy poglądy, jakiego kandydata popieramy, i kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi, i wszyscy zasługujemy na szacunek". "Nikt nie zasługuje na to, żeby być obiektem nienawiści, absolutnie nikt" - dodała.
Dera pytany, czy były to słowa skierowane do Andrzeja Dudy, odparł, że to apel do wszystkich Polaków. "Chciałbym, żeby moje poglądy były tak samo szanowane, jak człowieka, który ma inne poglądy. Chciałbym też żyć w takim kraju, gdzie ludzie nie używają wulgaryzmów, nie atakują innych ludzi, tylko dlatego, że mają inne poglądy" - powiedział Dera.
Pytany z kolei o zaangażowanie rządu, w tym premiera Mateusza Morawieckiego w kampanię wyborczą, zwrócił uwagę, że tak bywało także w poprzednich latach. "Pamiętam wybory, w których kandydatem był Andrzej Duda, jak cały rząd Platformy Obywatelskiej był zaangażowany, by Bronisław Komorowski został wybrany" - powiedział.
"To są politycy z krwi i kości, którzy robili to, co uważali za słuszne i mieli do tego prawo. To jest norma w demokracji. (...) Wszystkie rządy z czasów SLD, Platformy Obywatelskiej i PiS-u angażują się w kampanie, bo to jest normalne" - podkreślił Dera.