By świętować wejście w życie umowy handlowej USMCA (USA, Meksyk, Kanada) prezydent Donald Trump przyjął w środę w Białym Domu meksykańskiego przywódcę Andresa Manuela Lopeza Obradora. Obie strony zapewniały o dobrych relacjach amerykańsko-meksykańskich.
Oficjalnie pierwsze dwustronne spotkanie Trumpa z Obradorem związane było z początkiem obowiązywania od lipca USMCA, umowy która zastąpiła Północnoamerykański Układ Wolnego Handlu (NAFTA). Uwagę mediów przykuwały jednak również inne tematy związane z relacjami amerykańsko-meksykańskimi, w tym kwestia migracji.
Organicznie nielegalnej migracji z Ameryki Środkowej i ochrona amerykańskich miejsc pracy to kluczowe postulaty Trumpa z poprzedniej (2016) oraz obecnej kampanii. Na tym polu między Waszyngtonem i Meksykiem często dochodziło w ostatnich latach do trudnych negocjacji.
"Relacje między USA i Meksykiem nigdy nie były lepsze niż teraz" - zapewniał jednak w środę w Ogrodzie Różanym Trump, wskazując, że dzieje się tak mimo, iż wielu "stawiało, że będzie przeciwnie". Amerykański prezydent podkreślał, że i on i Obrador "na pierwszym miejscu stawiają interes swojego państwa".
W trakcie nabierającej tempa kampanii wyborczej Trump zwrócił także uwagę, że w Stanach Zjednoczonych mieszka ok. 36 milionów osób o pochodzeniu meksykańskim i stanowią oni "znaczny procent" właścicieli małych firm. "Są tacy jak pan, są twardymi negocjatorami i ludźmi biznesu" - powiedział, zwracając się do Obradora.
Związany z lewicą meksykański prezydent stwierdził natomiast, że Trump "nigdy nie próbował narzucać czegokolwiek, co łamałoby lub niszczyło naszą suwerenność" i "nigdy nie próbował traktować (Meksyku) jak kolonii".
Przywódcy zachwalali przy tym porozumienie USMCA. Trump mówił o "historycznym zwycięstwie", a Obrador umowę nazwał "wielkim osiągnięciem, z którego korzystają trzy kraje". W trakcie negocjacji strona amerykańska zgodziła się na pominięcie w umowie zapisu liberalizującego meksykański sektor energetyczny - przypomina dziennik "Wall Street Journal".
Z zaproszenia na spotkanie w Waszyngtonie nie skorzystał premier Kanady Justin Trudeau. Szef rządu trzeciego z państw USMCA mówił, że w tym terminie miał już wcześniej inne zobowiązania.
Zapowiadając podróż Obradora w Waszyngtonie media w USA przypominały, że ten w 2017 roku krytykował retorykę Trumpa wobec migrantów, oskarżając go o rasizm. Przed wizytą meksykański prezydent zapowiadał jednak, że lepiej skupić się na tym co łączy. Strona meksykańska wskazywała, że w trakcie pandemii Waszyngton wysłał do Meksyku kilkaset respiratorów.
Podejście Obradora do Trumpa zmieniło się po wygranej wyborczej w 2018 roku - twierdzi "WSJ". "Od tego momentu przywódcy wyciągali do siebie dłonie w sprawach o fundamentalnym dla nich znaczeniu" - pisze amerykański dziennik. W kwietniu Trump nazwał meksykańskiego prezydenta nawet swoim "bardzo dobrym przyjacielem".
Doszło do tego po wcześniejszym wzroście napięć, gdy Trump w ubiegłym roku zagroził nałożeniem dodatkowych ceł na produkty z Meksyku o ile państwo to nie doprowadzi do ograniczenia nielegalnej imigracji z Ameryki Środkowej do USA. W odpowiedzi - jak przypomina "WSJ" - Obrador nakazał blisko 30 tys. żołnierzy odsyłać migrantów. W wyniku tej operacji liczba zatrzymanych migrantów na amerykańsko-meksykańskiej granicy spadła z rekordowych 133 tys. w maju 2019 roku do 30 tys. w lutym bieżącego roku.
Rozmowy dotyczące migracji nie były jednak kluczowe w trakcie środowego spotkania prezydentów. Rzeczniczka Białego Domu Kayleigh McEnany stwierdziła, że kwestia ta w trakcie rozmów delegacji "pojawiła się na krótką chwilę".
Krytycznie o wizycie wypowiadają się przedstawiciele Demokratów, którzy oceniają, że jest ona spowodowana wyłącznie kampanijną kalkulacją Trumpa. Złożone głównie z Demokratów koło parlamentarzystów latynoskich w liście stwierdziło, że wobec wzrostów w wykrywanych w USA przypadków koronawirusa spotkanie Trump-Obrador jest "próbą odwrócenia uwagi od kryzysu".