Najbliższe dwa tygodnie będą niezwykłe - "faszyści" staną się ludźmi bliskimi gospodarczo, a "ruscy agenci" prawdziwymi patriotami. Bo ani Andrzej Duda, ani Rafał Trzaskowski nie wygrają drugiej tury bez wsparcia elektoratu z różnych środowisk, które wcześniej atakowały ich partie. Za to twarde elektoraty pójdą na wyniszczenie. Dobrze by było, żebyśmy po wyborach umieli spojrzeć sobie w oczy.
29.06.2020 13:01 GOSC.PL
Jest taki okres (zwykle raz na pięć lat), kiedy cuda dzieją się masowo. To dwa tygodnie między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich. Z tej okazji zabawię się w proroka.
Proroctwo pierwsze dotyczy elektoratu Krzysztofa Bosaka z Konfederacji. Przypuszczam, że w najbliższych dniach, a może godzinach, ludzie z tego środowiska przejdą w oczach PiS i PO gwałtowną metamorfozę: dla pierwszych przestaną być "ruskimi agentami" (w wersji łagodniejszej "pożytecznymi idiotami"), a staną się prawdziwymi patriotami. Dla drugich przeobrażą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z "faszystów" i "nazioli" w osoby o pokrewnych z PO poglądach gospodarczych.
Proroctwo drugie dotyczy wyborców Szymona Hołowni. Sztab Rafała Trzaskowskiego odkryje w swoim kandydacie głębokie pokłady troski o naturę (potężny zrzut nieczystości z warszawskiej oczyszczalni ścieków do Wisły to pewnie sabotaż sprzyjających Dudzie krasnoludków), a sztab obecnego prezydenta zapewne zauważy, że ewentualna wygrana Trzaskowskiego oznacza pogłębienie wojny polsko-polskiej, o której zakończenie przecież tak bardzo zabiega Szymon Hołownia. Tu będzie jednak trudniej, bo sam kandydat już zadeklarował, że na Andrzeja Dudę na pewno nie zagłosuje, a oddanie głosu na Rafała Trzaskowskiego uzależnia od tego, czy kandydat KO spełni warunki jego sztabu. I tu krótkie proroctwo trzecie - Trzaskowski obieca, że spełni, jakiekolwiek by one nie były.
Zapewne będą jeszcze jakieś cuda w odniesieniu do szczątkowych elektoratów Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia, ale obaj panowie razem nie przekroczyli rytualnej granicy 5 procent, więc uwaga skierowana w stronę ich wyborców będzie mniejsza. Rafał Trzaskowski z pewnością będzie ostrożny z obietnicami dotyczącymi lewicowej rewolucji obyczajowej, bo doskonale wie, że na tym w obecnym układzie sił może więcej stracić niż zyskać.
Jest jeszcze proroctwo piąte - to dotyczy twardych elektoratów obu pretendentów. Oba sztaby postarają się umocnić je tak, jak to tylko możliwe, a to oznacza ostrą walkę z przeciwnikiem. I o ile sztaby kandydatów będą taką narrację świadomie kreowały, o tyle setki tysięcy, jeśli nie miliony Polaków złapią haczyk i oddolnie włączą się w tę jatkę. I w tym miejscu dochodzimy do puenty: za dwa tygodnie czas cudów się skończy. A my wszyscy, niezależnie od wyniku II tury, nadal będziemy ze sobą żyć, jedni obok drugich, wyborcy Dudy, Trzaskowskiego, Hołowni, Bosaka, Biedronia, Kosiniaka-Kamysza, pozostałych kandydatów, a może nikogo. Czasami pod jednym dachem, czasami w jednym biurze. Byłoby dobrze, żebyśmy jako społeczeństwo o tym pamiętali, angażując się w zaciekłe boje o poparcie któregoś z kandydatów. Bo wybory miną i trzeba będzie spojrzeć w oczy też tym, którzy głosowali inaczej lub nie głosowali wcale. Tak, polityka jest ważną częścią naszego życia. Ale czy naprawdę ważniejszą niż ludzkie relacje?
Wojciech Teister