Znajomi z Fejsika to nie to samo co wspólnota.
26.06.2020 14:40 GOSC.PL
Myślę, że jeszcze długo nie będziemy mogli powiedzieć, jak właściwie epidemia wpłynęła na duchowość Polaków. Nie tylko dlatego, że jeszcze nie wiemy, czy już minęła. Skutki zamknięcia w domach i nagłego zderzenia z własną bezradnością mogą działać po długim czasie. Może się też okazać, że wszystko po nas spłynie i blokada będzie najwyżej niemiłym wspomnieniem, z którego nic nie wynika, ale i to będzie można stwierdzić dopiero w przyszłości. Trudno jest nawet zmierzyć, jaki wpływ miała epidemia na aktywność religijną naszych rodaków. Tu jednak pewne sygnały są i niestety nie brzmią zbyt optymistycznie.
Według badań CBOS, 75 proc. Polaków uważa, że epidemia nie wpłynęła na ich religijność (to oczywiście własna ocena respondentów; CBOS nie liczy wiernych). 12 proc. twierdzi, że teraz aktywniej angażuje się w życie Kościoła, a 10 proc. – że mniej aktywnie.
Na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle, ale jak widać nie zadziałała nawet zasada „jak trwoga to do Boga”, nie mówiąc o poważniejszych przemyśleniach. Łatwo niestety zauważyć, że pomimo zniesienia ograniczeń ludzi jest w kościołach mniej. W niektórych wypadkach może to być efekt strachu, ale sklepy spożywcze pustkami nie świecą, choć ryzyko zarażenia nie jest w nich mniejsze. Obawiam się, że kilka tygodni wirtualnych Mszy św. po prostu nas rozleniwiło. Tymczasem wiarę przeżywa się we wspólnocie, a wspólnota to nie to samo co grupa znajomych z Fejsika. Jeśli przeżywamy Msze św. płytko i chodzimy na nie, bo tak się przyzwyczailiśmy, to równie dobrze możemy się przyzwyczaić do niechodzenia. Trudno potem wrócić do dawnych zwyczajów. Być może więc epidemia ujawniła słabość wiary naszego społeczeństwa, która to słabość w lepszych warunkach nie rzucała się w oczy.
Jakub Jałowiczor