Gdyby ktoś ujrzał ich w tym momencie w „sali na górze”, nie dałby za nich złamanego grosza. Przerażeni, nieufni, rozdrapujący rany, pozamykani „z obawy przed Żydami”. Od czego jest jednak Duch Święty?
29.05.2020 06:58 GOSC.PL
Ulf Ekman, były szwedzki pastor, założyciel Kościoła Livets Ord przebywając w Jerozolimie podszedł do uschłego martwego figowca. I wówczas, jak wspomina, słyszał w sercu: „Ulf, nigdy nie nazywaj martwym tego, co Ja mogę ożywić”. Gdy przyjrzał się drzewu, zauważył maleńkie zielone pączki.
Skąd wiesz, że martwa według ciebie wspólnota, którą krytykujesz nie jest zalążkiem czegoś nowego? Że Bóg nie zaczyna właśnie budować na ruinach?
Gdyby ktoś ujrzał ich w tym momencie w „sali na górze”, nie dałby za nich złamanego grosza. Przerażeni, nieufni, rozdrapujący rany po traumie Wielkiego Piątku, pozamykani na cztery spusty „z obawy przed Żydami”. I, co najboleśniejsze, pozbawieni nadziei („jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć”). Zawód, rozgoryczenie, pustka, porażka… Może dlatego Jezus przyszedł do nich „mimo drzwi zamkniętych”? Chciał pokazać, że nie ma takiego pozamykania, w którym nie mógłby nas odnaleźć?
Nie wyglądali na przewodników, pasterzy, przywódców, liderów i przyszłych patronów imponujących bazylik. Wszystko zmieniło się, gdy spadły na nich języki ognia. Wówczas eksplodowali. To dzięki tej garstce jesteśmy. Trudno o lepszą lekcję pokazową, do czego zdolny jest Duch Święty.
Marcin Jakimowicz