W czasie epidemii niełatwo zachować równowagę psychiczną. Niektórym udaje się jednak uniknąć zarówno depresji, jak i paniki.
08.04.2020 08:00 GOSC.PL
W czasie epidemii niełatwo zachować równowagę psychiczną. Siedzenie w domu, izolacja albo przeciwnie – ciągłe przebywanie na kilku metrach kwadratowych z gromadką dzieci, do tego poczucie bezradności, obawy o przyszłość i ciągle spływające informacje o kolejnych przypadkach zachorowań... Nietrudno wpaść w panikę albo pogrążyć się w depresji. Co zatem robić?
Jednym ze sposobów na depresję jest trzymanie się stałego harmonogramu dnia. Nawet jeśli nie chodzimy do pracy, to wstajemy rano na przykład o 7.00, jemy obiad o 14.00 i kładziemy się o 22.00. Jeśli mieliśmy zaplanowane zajęcia, które pomimo ograniczeń da się wykonać, to je wykonujemy, choćby do niczego nie służyły. To lepsze niż gapienie się w ścianę albo oglądanie jednego serialu za drugim. Przed paniką może z kolei chronić odcięcie od smutnych informacji. Śledzenie wiadomości o postępach epidemii, krachu ekonomicznym i drakońskich mandatach za wyjście z domu nakręca emocje, a w walce z wirusem i tak nie pomoże.
Przykład, jak radzić sobie z depresją i paniką, dała nam wszystkim Unia Europejska. Od ponad 2 lat w Trybunale Sprawiedliwości UE toczyła się sprawa przeciw Polsce, Czechom i Węgrom, które odmówiły udziału w systemie relokacji uchodźców. Ktoś mógłby uznać, że w czasie pandemii można by machnąć ręką na proces, który od początku miał czysto symboliczne znaczenie, bo system padł jeszcze w 2017 r., więc nawet skazujący wyrok nie spowodował, że sądzone kraje muszą kogokolwiek przyjmować. Jednak Trybunał nie dał się depresji i doprowadził zaplanowaną sprawę do zwycięskiego końca.
Z kolei Komisja Europejska pokazała, że nawet jeśli wykonywana praca wymusza na człowieku kontakt z mediami, to złych wiadomości można uniknąć. Nie wiem, czy urzędnicy KE odcinają się od informacji fizycznie czy mentalnie, ale robią to bardzo skutecznie. Przed kilkoma dniami poinformowali bowiem, że pomimo pandemii nadal będą forsować tzw. zielony ład, a nawet zamierzają zaostrzyć (w porównaniu z niedawnymi planami) rygory, które mają być wprowadzone. Ktoś zastraszony doniesieniami o światowym krachu mógłby się zastanawiać, czy to dobry moment na realizację najdroższego przedsięwzięcia w dziejach UE. Mógłby pytać, czy w czasie nieuchronnego kryzysu gospodarczego należy nakładać wydatki i ograniczenia jednocześnie na przemysł, energetykę, rolnictwo, budownictwo i transport. Może nawet zacząłby się obawiać, że skoro jeden kraj opuścił już Unię, to być może także inne państwa uznają, że wstępowały do UE po to, żeby pomóc swoim gospodarkom, a nie po to, żeby je zarzynać, więc może... Aż boję się kończyć. Komisja na szczęście się nie boi. Zamiast wpaść w panikę, prze do przodu, ile sił w dyrektywach.
I to jest psychika. Tak trzeba żyć.
Jakub Jałowiczor