Poszczególni wierzący, Kościół w różnych jego obszarach i Kościół jako całość stoją przed koniecznością przewartościowania tego, co i jak było dotąd. Tylko czy wykorzystamy lekcję, którą zgotowało nam życie? – zastanawia się ks. dr Przemysław Sawa. Teolog na profilu w mediach społecznościowych prezentuje analizę mocnych i słabych stron Kościoła katolickiego w Polsce.
2. Pobożność oparta na lęku.
Drugim wyzwaniem dla Kościoła w Polsce jest troska o duchowość, której brakuje. Mamy rozbudowaną pobożność, często związaną z moralnością (powinności religijne), ale brakuje prawdziwego wzrastania w żywej relacji z Bogiem. Zamiast tego rozwija się pobożność oparta na lęku, co w sposób szczególny przejawia się w rozwijających się obecnie wizjach apokaliptycznych. Na szczęście Komisja Nauki Wiary KEP wydała oświadczenie ws. teologicznych nadużyć związanych z niepewnymi czy fałszywymi objawieniami prywatnymi. Ale dla wielu polskich katolików dalej ważne są rzekome objawienia w Trevignano Romano niż nauczanie polskich biskupów. Ta koncentracja na sensacyjności prowadzi do wewnętrznej schizmy, rozejścia się z Kościołem powszechnym. Niestety, nawet ludzie, którzy wiele zrobili dla różnych duchowych poruszeń w Polsce bardziej promują wizję źle rozumianej sprawiedliwości Bożej, formułując wniosek, że bramy miłosierdzia się zamknęły, a nastał czas sprawiedliwości. I to nic, że Ewangelia to przecież zwiastowanie dobroci i miłości Boga. Niestety, będąc na fali, zwodzą ludzi i wprowadzają ich w lęk przed tym, co ma nastąpić. Ale to błędna droga, ponieważ nikt nie nawróci się przecież ze strachu, lecz tylko przez doświadczenie miłości Boga.
Dlatego potrzeba więcej słowa Bożego i zdrowej nauki katolickiej. To wyzwanie dla księży głoszących homilie, prowadzących różne spotkania i udzielających się w internecie. To wyzwanie dla świeckich, by codziennie karmić się Biblią, bo nie sposób poznać Ojca, nie znając Jezusa i Jego Ewangelii.
3. Problem ludzi skoncentrowanych na Tradycji.
Wyzwaniem dla Kościoła pozostają także różne ruchy wiernych, nawet nieformalne, odwołujące się do Tradycji Łacińskiej. Nie mam nic przeciwko samej formie sprawowania liturgii w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, ale niestety nie spotkałem tradycjonalisty otwartego na współczesne życie Kościoła: liturgię, formy modlitwy, pobożności. Problemem są jednak osoby, które odwołują się do Tradycji, ale nie poddają się żadnej formacji. W wypowiedziach internetowych, ukrywając się pod co chwilę zmienianymi nickami (manią niektórych jest dawanie w swój anonimowy opis imion czy wizerunków świętych), ograniczają Kościół jedynie do tego, co było, odrzucają nauczanie Soboru Watykańskiego II, degradują posoborowe nauczanie Kościoła, poniżają ruchy odnowy Kościoła, dopuszczają się manipulacji. Nie brakuje też zwyczajnego chamstwa i wulgaryzmu w obrażaniu Ojca Świętego, biskupów czy osób broniących prawdy głoszonej przez Urząd Nauczycielski Kościoła.
To jest poważne zagrożenie dla zdrowej wiary. Oto nagle większym autorytetem będą błądzący księża czy świeccy głoszący, że nie można zarazić się wodą święconą, a ograniczanie liczby uczestników liturgii podczas epidemii jest ukłonem Kościoła wobec szatańskiego spisku. To chora hybryda katolicyzmu, której trzeba się przeciwstawić, bo brak reakcji doprowadzi do realnej schizmy i odejścia takich ludzi od Kościoła, o zwiedzeniu innych nie wspominając. Choć może taka schizma, choć nienazwana, jednak już istnieje, bo u takich wiernych nie ma wewnętrznego posłuszeństwa, gdyż najważniejsze staje się „ja”. To czysty religijny egoizm: ja uważam, ja tak czuję. Takie jednak chciejstwo uniemożliwia zdrowy rozwój duchowy.
4. Siła zdrowych wspólnot.
Panująca sytuacja odsłania też siłę wielu zdrowych wspólnot w Kościele, charyzmatycznych i ewangelizacyjnych. Na bzdurne pytanie jednego z kaznodziejów: „Gdzie podziali się ci stadionowi uzdrowiciele?” - można odpowiedzieć, że są w domu i modlą się, dając wiele swojego czasu w posłudze przez internet. Codzienne modlitwy, zdrowe rozmowy z ludźmi świadczą o odpowiedzialności za życie bliźnich i pełnienie misji chrześcijańskiej. Odpowiadając na chorą zaczepkę wspomnianego kaznodziei, warto przypomnieć teologiczne ABC, że żaden z ludzi z charyzmatem uzdrawiania nie ma władzy nad chorobami, epidemiami. Bóg przez nich działa, ale ma wolność w działaniu; ludziom pozostaje wytrwała modlitwa. Zdrowy charyzmatyk zawsze pyta o to, co Pan Bóg chce zrobić, i niczego nie wymusza.
Poza tym zauważam posłuszeństwo osób ze wspólnot. Nikt z tych ludzi nie znieważa biskupów, nie robi szkalujących Kościół filmików, nie rozwiesza na kościołach kartek z napisami „zdrajcy”. Formujący się w zdrowych wspólnotach trwają w wyciszeniu, w tęsknocie za Eucharystią w świątyni i spotkaniem modlitewnym, ale rozumieją powagę sytuacji związanej z epidemią. To właśnie ci ludzie stanowią ważny głos rozsądku w swoich rodzinach, miejscach pracy, w przestrzeni internetowej. Są naprawdę siewcami nadziei i pokoju, bo zwracają uwagę na Jezusa i miłość Boga.
Ta trwająca sytuacja odsłania jeszcze, że zagrożeniem dla Kościoła nie są formujący się we wspólnotach i prowadzeni przez odpowiedzialnych księży świeccy głoszący konferencje czy rekolekcje (których prawo posługi jako świeckich wciąż jest podważane przez niektórych). Tym zagrożeniem są świeccy czy duchowni „obrońcy Kościoła”, aktywni w internecie, którzy rozsiewają jad i przekazują wykrzywiony kształt wiary katolickiej. Tymczasem wielu liderów i animatorów wspólnot, głoszących na różne sposoby słowo Boże, zachowuje zdrowy rozsądek, wierność Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, posłuszeństwo biskupom i pasterzom oraz daje prawdziwą i ortodoksyjną analizę tekstów biblijnych i teologicznych. Obyśmy tego nie stracili.
Czytaj dalej na następnej stronie
ks. Przemysław Sawa