Poszczególni wierzący, Kościół w różnych jego obszarach i Kościół jako całość stoją przed koniecznością przewartościowania tego, co i jak było dotąd. Tylko czy wykorzystamy lekcję, którą zgotowało nam życie? – zastanawia się ks. dr Przemysław Sawa. Teolog na profilu w mediach społecznościowych prezentuje analizę mocnych i słabych stron Kościoła katolickiego w Polsce.
Trwa szczególny Wielki Post. Prawie wszystko inaczej niż zazwyczaj. Jakże proroczo wybrzmiewają słowa Franciszka z Orędzia na Wielki Post 2020 roku: „Zatem w tym szczególnie sprzyjającym okresie pozwólmy się wyprowadzić na pustynię, jak Izrael (por. Oz 2,16), abyśmy mogli w końcu posłuchać głosu naszego Oblubieńca, pozwalając mu rozbrzmiewać w nas z większą głębią i otwartością. (…) Nie pozwólmy zatem, aby ten czas łaski przeminął daremnie, w zarozumiałym złudzeniu, że to my jesteśmy panami czasów i sposobów naszego nawrócenia ku Niemu”. Kościół i świat jest więc na pustyni. Choć to trudny czas i oczekujemy Bożej interwencji, to jednak przyjmując całe ogołocenie bezradnością wobec pandemii, możemy wygrać to bycie na pustyni. Wciąż brzmią mi w uszach słowa Benedykta XVI z homilii podczas inauguracji Roku Wiary 11 października 2012 roku: „Na pustyni odkrywa się wartość tego, co jest niezbędne do życia; i tak we współczesnym świecie istnieją niezliczone znaki pragnienia Boga, ostatecznego sensu życia, często wyrażane w formie ukrytej czy negatywnej”. Wobec tego poszczególni wierzący, Kościół w różnych jego obszarach i Kościół jako całość stoją przed koniecznością przewartościowania tego, co i jak było dotąd. Tylko czy wykorzystamy lekcję, którą zgotowało nam życie? Im więcej nas będzie uczących się i wprowadzających w codzienność rodzące się w tych dniach wnioski, tym lepszy będzie świat, bardziej pokorne życie osobiste oraz skuteczniejsze wypełnianie misji przez Kościół.
Nie chodzi jednak o teoretyczne rozważania. Obecne tygodnie naznaczone epidemią i narodową kwarantanną w sposób istotny dotknęły także Kościół i jego zwyczajne życie duszpasterskie. Praktycznie większość aktywności ludzi przeniosła się do internetu. Z jednej strony to bardzo pomaga w podtrzymywaniu więzi międzyludzkich. Z drugiej jednak odsłania myślenie wielu ludzi, nieraz, w normalnych warunkach, skryte i nieuzewnętrzniane. Dotyczy to również kwestii religijnych. W ten sposób widać słabe i mocne strony Kościoła katolickiego w Polsce. Ktoś może powiedzieć, że nie jest to odpowiedni czas dla stawiania jakichś diagnoz czy formułowania wniosków. Wydaje się jednak, że to jest czas właściwy, by zacząć nazywać pewne zjawiska i rozpocząć właściwe planowanie przyszłości. Teraz jest bowiem prawdziwy kairos (czas zbawczy) w biegnącym zwykłym czasie chronos.
Ks. dr Przemysław Sawa, pracownik Instytutu Nauk Teologicznych UŚ, dyrektor Szkoły Ewangelizacji Cyryl i Metody. Roman Koszowski /Foto GośćAnalizując to, co dzieje się w sieci na różnych portalach, grupach czy innych komunikatorach, na antenie różnych rozgłośni radiowych, programów internetowych czy rozmów ludzi w rodzinach bądź w miejscach pracy, można spróbować określić kilka wyzwań dla polskich katolików.
1. Słabość formacji stałej duchownych i katechezy świeckich.
Trwające dyskusje dotyczące prawd wiary oraz funkcjonowania Kościoła ukazują słabość teologicznego wykształcenia niektórych duchownych. I nie chodzi o samo wykształcenie związane z podstawowymi studiami filozoficzno-teologicznymi (choć i sam widzę, że muszę zdecydowanie więcej wymagać od studentów, kleryków i przyszłych katechetów), ale o formację permanentną, odpowiednią lekturę i źródła dla pogłębiania wiary. Niestety niejeden duchowny bardziej czyta książki z pogranicza chrześcijańskiego zabobonu, wiary prawie magicznej, związanej z objawieniami prywatnymi, nawet tymi, którym brakuje akceptacji Stolicy Apostolskiej. W sytuacjach kryzysowych, a taką jest czas pandemii, trudno im oddzielić prawdziwe nauczanie od fałszywego. Poza tym wydaje się, że studia jedno, a praktyka życia drugie. Jeśli ksiądz, nawet z tytułem profesora, publicznie głosi błędne rozumienie przeistoczenia i neguje możliwość zakażenia koronawirusem przez ręce kapłana, powołując się na namaszczenie rąk prezbiterów podczas święceń, to jesteśmy naprawdę w trudnym momencie. Są i inni kaznodzieje, którzy lubują się w głoszeniu katastroficznej wizji świata czy uprawiający maksymalistyczną mariologię, którą porzucił Kościół na rzecz tej biblijnej i eklezjotypicznej (przesadny kult maryjny doprowadził wręcz jednego z kapłanów do stwierdzenia, że w Eucharystii, przyjmując Ciało i Krew Chrystusa, przyjmujemy niejako ciało i krew Maryi, bo przecież w krwi dziecka jest krew matki). W ten sposób wierni są wprowadzani w błędne rozumienie wiary katolickiej.
Jednocześnie nastąpił wysyp domorosłych teologów, którzy stają się prawdziwymi recenzentami nauczania Kościoła, postępowania papieża czy biskupów, prezbiterów i wspólnot. Powstające filmiki coraz bardziej odważne, szkalujące hierarchów i innych duchownych, antagonizując wiernych, prowadzą do zamętu. Ludziom tym brak podstawowej wiedzy religijnej, katechetycznej, brakuje im świadomości, że doktryna ze swej natury rozwija się, a nawet dopuszczona jest jej korekta. Ten brak wiedzy przejawia się w sporach o Komunię na rękę (przez takich ludzi uznawane jest to wręcz za profanację i demoniczne działanie w Kościele), magiczne i zabobonne rozumienie sakramentaliów (ostatnio słyszałem apel, żeby olejem egzorcyzmowanym pomazać okna; absurd, pomijając już fakt, że nie ma czegoś takiego jak egzorcyzmowane woda, sól czy olej), modlitwy nie do odparcia, prześciganie się w kolejnych nowennach o ustanie epidemii itd.
Ujawnia się w tym też mentalność sekciarska. Wielu polskich katolików bardziej słucha nawiedzonych samozwańczych teologów, a nie nauczania Kościoła katolickiego, a narastająca agresja i wulgaryzm w komentarzach ludzi broniących katolicyzmu odsłania miałkość tego, co mamy. Charakterystyczne jest używanie z dużą częstotliwością słów typu: „czysta wiara”, „oczyszczenie świętej wiary z brudu”. Jakakolwiek próba prostowania tej zgubnej ścieżki kończy się atakiem i oskarżeniami, przeważnie o bycie modernistą i człowiekiem na usługach diabła, masonerii czy jeszcze kogoś tam. Sam tego doświadczam, ale miło jest być w tej samej drużynie, co papież Franciszek czy wielu oddanych Kościołowi ludzi.
Czemu o tym piszę? Bo to trwa już od dawna, a teraz w sposób szczególny się ujawnia. I musimy jako Kościół zareagować
Czytaj dalej na następnej stronie.
ks. Przemysław Sawa