„Zmiana modelu władzy w Kościele koniecznie potrzebna” – na taki temat 20 lutego w warszawskiej klubokawiarni Pożyteczna dyskutowali s. Jolanta Olech USJK, prof. Józef Majewski i ks. Wojciech Żmudziński SJ. Rozmowę poprowadził Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny „Więzi”. "Mamy ogromny potencjał ludzi dobrej woli, którzy chcą zmieniać siebie, swoje środowiska i świat. Zmiany są konieczne, bez tych zmian Kościół uschnie; nie skończy się, ale będzie mniej żywotny” – mówiła podczas spotkania s. Olech.
S. Olech, odnosząc się do obrazu piramidy przywołanego przez o. Żmudzińskiego, stwierdziła, że oczekiwanie na cud gdy ze szczytu piramidy przyjdą zmiany, że powstanie nowe pokolenie biskupów i kardynałów cieszące się zaufaniem, nie musi być jedynym sposobem realizacji zmian. Stwierdziła, że podziela doświadczenie Matki Teresy z Kalkuty, która na pytanie dziennikarza o to, jak zmienić Kościół, odpowiedziała, że to prawda iż dużo rzeczy nas boli, ale zmiany trzeba zacząć od siebie. „Zacznijmy budowanie tej nowej rzeczywistości tam gdzie jesteśmy i gdzie możemy cokolwiek zrobić. Starajmy się wejść, działać i robić to, o co nam chodzi, w tym duchu. Zdaję sobie sprawę, że to może trwać, ale kropla drąży najcięższe skały. Tym bardziej jeśli tych kropel będzie wiele. Mamy ogromny potencjał ludzi dobrej woli, którzy chcą zmieniać siebie, swoje środowiska i świat. Zmiany są konieczne, bez tych zmian Kościół uschnie; nie skończy się, ale będzie mniej żywotny” – mówiła zaznaczając, że słów Matki Teresy nie odczytuje jako kneblowanie czy ignorowanie zła, a skupienie się na tym, co dobre.
- Sama przeżywałam i przezywam różne kryzysy. W czasie najtrudniejszego z nich uświadomiłam sobie, że ja nie przyszłam do Kościoła. Przyszłam do Chrystusa i to On jest tu dla mnie Tym, Kogo chcę się trzymać – wyznała s. Olech. Wskazała, że w sytuacjach, gdy jesteśmy bezradni, mamy dwa wyjścia: „albo siedzieć i płakać, pisać listy protestacyjne, albo działać”.
Podkreśliła, że w zakonach jest dużo dobrych i złych stron, jednak zawsze chcą skupiać się na realizowaniu dobra dla człowieka i Kościoła. Wskazała, że o taką wspólnotowość i życie wspólnotowe należy walczyć.
- Jestem głęboko przekonana, że w moim zgromadzeniu istnieją elementy demokracji. Siostry wybierają władze, są konsultowane w wybieraniu władz mniejszych, wspólnie zastanawiamy się jak żyć lepiej, wspólnie, jak lepiej posługiwać. Zakony mogłyby dać światło, w jakim kierunku mogłaby pójść zmiana w Kościele – powiedziała s. Olech.
Ks. Żmudziński, odnosząc się do swojego pedagogicznego doświadczenia, stwierdził, że jeżeli chcemy by dziecko się zmieniało na lepsze, najlepiej zwracać mu uwagę na to, co w nim jest dobre, a nie na błędy. „Podobnie w Kościele. Żeby rozpocząć zmianę, żeby ta zmiana była rzeczywiście efektywna, najpierw musimy zobaczyć, co jest w Kościele dobrego. Bo jeśli skupimy się na brakach, skandalach, to niewiele zmienimy”. - Uważam, że należy rewolucyjnie zmieniać wszystko, ale te zmiany trzeba na czymś budować. Jeżeli widzimy zło, musimy wskazać na dobro i iść w jego kierunku – dodał.
- Ja nie wierzę w to, że demokracja może coś zmienić w Kościele na lepsze. Przeciwstawiam demokracji wspólnotowość, różnorodność. W świecie przyzwyczajamy się do demokracji, gdzie się głosuje. Natomiast w życiu wspólnotowym, gdzie jest też wielka różnorodność władzy, się rozeznaje. My zagubiliśmy tę różnorodność, która była w pierwszych wiekach chrześcijaństwa – apostoł, nauczyciel, prorok, ewangelizator… Władza może być różnorodna, dlaczego biskup ma mieć władzę nad wszystkim? Rozbijmy tę władzę, by była różnorodna. W pierwszych wiekach Apostoł był apostołem a nie pasterzem – mówił jezuita.