Prymas był niezłomny w kwestii obrony zasad, obrony wiary, nawet za cenę własnej ofiary, czyli uwięzienia, ale jednocześnie był człowiekiem rozmowy, dialogu, umiaru – powiedziała dr Ewa K. Czaczkowska.
Jak kard. Wyszyński widział podział władzy między państwem a Kościołem? Czy w tej kwestii również można odnieść się do jego nauczania w dzisiejszych czasach?
– Prymas Wyszyński żył w zupełnie innych czasach i okolicznościach. PRL nie było państwem demokratycznym, był więc inny kontekst polityczny i społeczny. Wydaje mi się, że szkodę i krzywdę robi się Wyszyńskiemu, przedstawiając go często wyłącznie jako Prymasa „non possumus”, mówiącego jedynie „nie pozwalamy”, „nie zgadzamy się” itd. Bo prymas Wyszyński – i na tym też polegała jego wielkość - doskonale wiedział kiedy powiedzieć „non possumus”, a kiedy z władzą rozmawiać, prowadzić dialog. On rozmawiał z komunistami, nawet w najtrudniejszym dla Kościoła okresie stalinizmu, nie po to być iść na kompromisy światopoglądowe, ale by zapewnić Kościołowi minimum swobody w pracy duszpasterskiej i zapewnić katolikom prawo do wyznawania wiary. Kiedy w 1950 r. zdecydował się na Porozumienie z komunistycznym rządem, czynił to w poprzek ówczesnej linii Stolicy Apostolskiej, która była przeciwna prowadzeniu rozmów z rządami krajów za żelazną kurtyną. Prymas Polski rozmawiał wówczas z komunistami, bo tak nakazywało mu sumienie i rozeznanie sytuacji w kraju. Chcę podkreślić, że prymas był niezłomny w kwestii obrony zasad, obrony wiary, nawet za cenę własnej ofiary, czyli uwięzienia, ale jednocześnie był człowiekiem rozmowy, dialogu, umiaru. I ten aspekt jego działalności, bo w rozumieniu chrześcijańskim umiar jest cnotą, był także brany pod uwagę w procesie beatyfikacyjnym. Myślę, że to jest także wskazówka na dziś: obrona zasad przy zachowaniu umiaru i elastyczności w działaniu.
Gdy w 1949 roku Wyszyński objął prymasostwo, ufał, że Kościół i państwo, zdołają się porozumieć z uwagi na dobro człowieka, który z jednej strony jest obywatelem państwa, a z drugiej wiernym Kościoła katolickiego. Wiedział też, że Kościół może dużo wnieść do życia społecznego.
Rozmawiał więc ze wszystkimi pierwszymi sekretarzami partii, premierami, poczynając od Bolesława Bieruta, przez Władysława Gomułkę, Józefa Cyrankiewicza, Edwarda Gierka, Piotra Jaroszewicza, Stanisława Kanię... I chociaż od wielu z nich doznał krzywd, to potrafił przebaczyć, więcej – modlić się za nich.
Nie mogę powiedzieć, co na pewno zrobiłby Prymas dzisiaj, ale myślę, że przede wszystkim rozmawiałby z wszystkimi uczestnikami życia publicznego. I przebaczałby. W czerwcu 1966 r., w okresie największego ataku komunistów na Kościół, Prymas mówił w Warszawie, że ten zwycięża, kto choćby był powalony na ziemię, ale miłuje, a nie ten, kto w nienawiści depce. Że ten przegrał, kto nienawidzi, a zwyciężył już dziś, choćby leżał na ziemi podeptany, kto miłuje i przebacza. I to jest największa lekcja prymasa na dzisiaj. Przebaczenie. Bez tego nie będziemy mogli ze sobą rozmawiać, bez tego nie pójdziemy jako społeczeństwo do przodu. Przebaczenie – rzecz trudna, szczególnie gdy krzywdy są wielkie, ale jak pokazuje życie Prymasa - możliwe.
Trzeba też dodać, że Wyszyński przez cały okres prymasostwa upominał się o prawa człowieka – o prawo do wolności sumienia i wyznania, prawo do życia, do prawdy w życiu publicznym, prawo do pracy oraz godnych warunków pracy i płacy, o prawo rodziców do wychowania dzieci, do wolnego zrzeszania się itd. Jestem przekonana, że w sytuacji zagrożenia tych praw dzisiaj, na pewno by się o nie upominał.
Pani Doktor zajmuje się również pracą nad kolejnymi tomami “Pro memoria” kard. Wyszyńskiego. Jaka twarz Prymasa Polski wyłania się z jego zapisków sporządzanych niemal codziennie przez kilkadziesiąt lat? A może rzucają one jakieś nowe światło na całą historię Polski w XX?
– Zapiski w pewnym sensie dopełniają znaną już z innych źródeł historię Kościoła w PRL czy relacji państwo-Kościół. Dzięki ciekawym i często barwnym obserwacjom Prymasa wnoszą wiele informacji do poznania życia kościelno-parafialnego, ale też życia codziennego w PRL.
Bardzo dużo z zapisków dowiadujemy się na temat relacji prymasa Wyszyńskiego z Sekretariatem Stanu Stolicy Apostolskiej, powodów jego krytyki polityki wschodniej Watykanu, a także relacji z kolejnymi papieżami. Dzienniki przynoszą też nieco informacji na temat pomocy prymasa Polski katolikom na Wschodzie. Jest to temat bardzo ważny, a wciąż jeszcze do końca nierozpoznany. I co bardzo ważne, zapiski Prymasa są bodaj jedynym tak obszernym źródłem do poznania jego roli na konklawe w październiku 1978 roku, gdy w kuluarach zabiegał o wybór kard. Karola Wojtyły na papieża.
Na pewno zapiski pozwalają lepiej poznać samego Prymasa. Potwierdzają, że był to człowiek działania na wielu płaszczyznach, tytan pracy. Cały jego dzień wypełniały spotkania z ludźmi z różnych środowisk, podróże. Wyszyński jako arcybiskup dwóch wielkich, większych niż są one dzisiaj, archidiecezji, w dodatku prymas Polski, dużo podróżował. Miał mnóstwo obowiązków. Zapiski pokazują też, że nie był pozbawiony refleksji. Na pewno miał zmysł obserwacji. Potrafił bardzo szybko i celnie opisać daną osobę czy środowisko.
Czytaj dalej na następnej stronie