Usiądź i wpatruj się w Jego Oblicze, a efekty tej modlitwy Cię zaskoczą.
"Wpatruję się w Niego, a On wpatruje się we mnie". Tak o modlitwie mówił parafianin Proboszcza z Ars. Te słowa cytuje Katechizm Kościoła Katolickiego, kiedy przybliża prawdę o kontemplacji (zob. KKK 2715). W czasie, w którym tak wiele może zależeć od nas, kiedy lubimy nadawać odpowiedni bieg sprawie i czuwamy nad ochroną naszych danych osobowych, dobrze przywołać wielką tradycję modlitwy Kościoła, której skutków do końca nie można przewidzieć, zaplanować, które wymykają się naszej kontroli. To niezwykła sytuacja, w której oglądany przez nas przedmiot - w tym przypadku Podmiot - bezpośrednio na nas oddziałuje. Ks. Krzysztof Grzywocz mówiąc o naturze kontemplacji, wskazał w jej konstrukcji trzy ważne elementy. Pierwszy z nich zawarty jest w wyborze "przedmiotu", który chcemy kontemplować - nasz wybór w pewnym sensie staje się decyzją, którą w istocie jest koncentracją na dobrze dobranym obiekcie. Na marginesie dorzućmy w tym miejscu dwie uwagi natury technicznej. Niezwykle ważną jest przywołana przez papieża Franciszka, obecna w wielu tradycjach religijnych oraz kulturowych, zasada "mniej znaczy więcej" (por. Laudato si’, 222). W myśl tego założenia nie chodzi o gorączkowe gromadzenie jak największej ilości doznań, obrazów, treści, ale o cierpliwe trwanie przy jednym, czego wzorem jest postawa Marii delikatnie przeciwstawiona zachowaniu siostry: "Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało albo tylko jednego" (Łk 10,41-42). Kolejną ważną cechą jest prostota. To jedna z ważniejszych zasad życia duchowego - im dalej, tym prościej; poziom uproszczenia jest wprost proporcjonalny do głębokości doświadczenia duchowego. Ten przymiot znajdzie się w definicji kontemplacji zaproponowanej przez św. Tomasza z Akwinu, który zwraca uwagę, że kontemplacja to proste spojrzenie na/ogląd prawdy pod wpływem miłości (simplex intuitus veritatis ex caritate consecutus).
Wróćmy jednak do etapów naszej kontemplacji. Jej drugi element zawiera się w zachwycie nad "przedmiotem" naszego oglądu - jest to swego rodzaju przylgnięcie do niego sercem, otwarcie swojego wnętrza przed nim. Trzeci etap to pozwolenie, aby zaszedł w nas proces in-formacjI, kiedy to "przedmiot" naszej kontemplacji oddziałuje na nas, formuje nas. I tak jak - nieco upraszczając - mamy wpływ na dwa pierwsze punkty, tak na trzecim etapie pojawia się motyw bierności: tu zasadniczo naszym zadaniem będzie pozwolić, aby wybrany "przedmiot-podmiot" działał, kształtował, wywierał wpływ. Zauważmy, że w tym etapie ukryty jest punkt zwrotny - kluczowym będzie tu zadanie sobie pytania, co ja kontempluję, trochę w myśl zasady: "Powiedz mi na co patrzysz, a powiem ci, kim jesteś". Kontemplując Boże oblicze, zgadzamy się, że ono będzie przemieniało, dotykało nasze oblicze, nasze spojrzenie, będzie poruszało nasze serce. Dowodów potwierdzających powyższą tezę znajdujemy bez liku.
Weźmy do ręki fotografie świętych, spójrzmy w oczy błogosławionym... "Ludzie święci, posłani przez Boga, są słowem Jego ojcowskiej wierności. Ich spojrzenia dotykają twarzy przechodniów. (...) Nigdy nie brakowało świętych i ich spojrzeń - brakowało odwagi wiary w ich obecność. Brakowało spojrzenia, które widzi więcej niż własne ego, albo widzi dopiero wtedy, gdy odeszli" (K. Grzywocz, Kto Mnie widzi, widzi i Ojca).
Jeśli jednak dojdziemy do wniosku, że jeszcze daleko nam do tego etapu, to nie jest to koniec świata. Przeciwnie, owszem, jeszcze daleka droga przed nami, ale sam fakt bycia na tej drodze jest już wysoce budujący. Warsztatem, gdzie wykuwamy takie spojrzenie jest szkoła osobowej więzi z Bogiem: "Oczy, którymi właśnie tak mogę patrzeć na bliźniego, zostają mi podarowane tylko w wierze" (H. U. v. Balthasar, Wiarygodna jest tylko miłość). Według ks. Józefa Tischnera to klucz do zrozumienia, kim są ludzie czystego serca, o których Chrystus mówi, że są błogosławieni (por. Mt 5,8). Czyści to ci, którzy umieją dostrzec Boga, oglądać Go w drugim człowieku. A to prawda, która przyprawia o drżenie serca na myśl, że "ja tak nie potrafię". Bóg o tym wie, widzi moją niezaradność, bezradność początkującego, ale - jak podkreśla ks. Grzywocz - szanuje mój proces wzrostu. Tę prawidłowość zauważamy, kiedy stopniowo, "procesowo", w poszczególnych etapach Jezus przywraca wzrok niewidomemu z Betsaidy (Mk 8,22-26).
Ryszard Paluch