Przez 5 lat, dzień w dzień, fotografował więźniów z transportu. Kto dziś wchodzi w korytarze Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau, mija po drodze setki takich czarno-białych fotografii. "Widziałem tylko te oczy, godzina za godziną, jedne za drugimi" - wyznawał po latach.
Fotografował bliźniaki romskie i żydowskie, trojaczki, przypadki skarlenia, skutki chorób genetycznych i wszelkie inne odstępstwa od normy; tatuaże, okaleczenia, dziwne ozdoby. "Pamiętam szczególnie jednego więźnia, którego przysłał do mnie dr Entress w maju 1941 roku - opowiadał Brasse. - Był Niemcem, pochodził z Gdańska (...). Kazano mi wykonać zdjęcie jego tatuażu na plecach. Był przepięknie zrobiony (...), przedstawiał rajskie drzewo i Ewę podającą Adamowi jabłko (...). Po jakichś kilku tygodniach dowiedziałem się, że zmarł - albo go zastrzelono, albo dostał zastrzyk śmiertelny (...). W krematorium (...) zobaczyłem na stole rozpiętą skórę z pleców. Morawie (Mietek Morawa, znajomy fotografa z Krakowa - przyp. red.) kazano wyciąć ze zmarłego więźnia skórę z takim tatuażem i ją spreparować. Ponoć jakiś Niemiec kazał oprawić weń Biblię...".
14-letnia Polka Czesława Kwoka, która trafiła do obozu razem z matką 13 grudnia 1942 roku Wikipedia / CC 1.0Czasem przychodzili do komando oficerowie SS, by zrobił im zdjęcie portretowe, które potem wysyłali w liście do rodziny. "Dla mnie byli zawsze grzeczni, uprzejmi. Pytali: Czy mógłby pan? Czy dałoby się?".
Stracił wiarę w Boga. Puściło dopiero kilka lat po wojnie. Po spowiedzi. "W obozie przekląłem Boga. Przekląłem matkę, że mnie urodziła" - powtarzał to często i zawsze płakał.
Podczas ewakuacji obozu w styczniu 1945 roku otrzymał nakaz zniszczenia wszystkich zdjęć. Z narażeniem życia Wilhelm Brasse i drugi fotograf Bronisław Jureczek, zabezpieczyli materiały. Wrzucili do pieca zbyt duże ilości niepalnych materiałów i tym samym zatkali odpływ dymu. Dzięki temu uratowali około 40 tys. fotografii identyfikacyjnych i innych dokumentów. Brasse został ewakuowany do innych obozów na terenie III Rzeszy. Ostatecznie został wyzwolony w maju 1945 roku przez żołnierzy amerykańskich w obozie Ebensee.
Przez ponad 60 lat nie potrafił mówić o swoim Auschwitz. Nawet żona nie wiedziała, że zna język niemiecki. Ale obrazy zbyt mocno wżarły się w jego pamięć. "Całe życie się to za mną wlecze. Przechodziłem okropne rzeczy. Nie mogę tego zapomnieć i z tym już umrę...". Zmarł 23 października 2012 roku.
Wypowiedzi Wilhelma Brasse zostały zaczerpnięte z filmu dokumentalnego "Portrecista" w reż. Ireneusza Dobrowolskiego i książki "Fotograf z Auschwitz" autorstwa Anny Dobrowolskiej.