Gwarantem względnego spokoju na Bliskim Wschodzie stają się w coraz większym stopniu Chiny. Władze w Pekinie i chińskie firmy zbyt wiele zainwestowały w tym newralgicznym regionie, by dopuścić do wybuchu większego konfliktu.
Krótko przed zabiciem irańskiego generała Sulejmaniego przez Amerykanów na wodach Zatoki Omańskiej trwały pierwsze wspólne ćwiczenia marynarki wojennej Iranu z okrętami Rosji i Chin. Ten pokaz siły i solidarności nie był bez znaczenia dla rozwoju wypadków. Zaskakująco szybkie „wygaśnięcie” wymiany ciosów między Iranem a USA (Teheran dokonał tylko symbolicznego nalotu na, opuszczone zresztą, bazy amerykańskie w Iraku) i wzajemne deklaracje, że na tym koniec, poza wieloma przyczynami mają również tę jedną i wcale nie drugorzędną: do otwartej wojny na Bliskim Wschodzie nie chcą dopuścić Chiny. Mają w tym swój dobrze skalkulowany gospodarczy i polityczny interes. I podczas gdy media silą się na kolejne analizy sytuacji na Bliskim Wschodzie, w których głównym rozgrywającym jest Waszyngton, od ponad dekady to Pekin systematycznie buduje swoją pozycję w regionie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina