Politycy PiS przywykli do sytuacji, w której na prawo od ich partii był tylko plankton, a wyborcy nie mieli gdzie uciec.
22.11.2019 16:57 GOSC.PL
Przykro jest słuchać polityków Prawa i Sprawiedliwości tłumaczących, dlaczego ich partyjni koledzy zagłosowali za oddaniem kierownictwa komisji rodziny i polityki społecznej Magdalenie Biejat z partii Razem. Uzasadnienia są niespójne, a nieraz kompletnie bałamutne. Przykładem jest to, według którego lewica będzie się mogła wykrzyczeć, nie będąc przy tym w stanie zrobić nic konkretnego. W rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie – w komisji nie za bardzo da się wykrzyczeć, bo zwykle nie ma tam kamer, więc i tak niewiele osób to słyszy, za to właśnie tam odbywa się realna praca nad projektami ustaw. To tam mają miejsce oficjalne spotkania z grupami interesów, to posłów z komisji odwiedzają lobbyści, to w komisji można po cichu zablokować zmiany przepisów. Tak jak w poprzedniej kadencji zablokowano w komisji rodziny projekt zakazujący aborcji.
Nie będę tłumaczył, dlaczego aborcja powinna być zakazana. Czytelnicy „Gościa”, jak sądzę, doskonale to wiedzą, a szefostwa rządzącej partii raczej nie przekonam. Zastanawiam się tylko, dlaczego politykom PiS wydaje się, że zagrywka z komisją im się opłaci. Zakładają zapewne, że Magdalena Biejat zrobi za nich czarną robotę – teraz to ona będzie blokować zakaz aborcji, a oni będą mieli czyste ręce. Jednak już teraz widać, że to nie zadziałało. Elektorat widział, że politycy PiS poparli posłankę Biejat, a co za tym idzie – że jej wyskoki obciążają partię Jarosława Kaczyńskiego. Głosowanie na reprezentantkę tak skrajnej lewicy to za dużo, nie tylko dla tych wyborców Prawa i Sprawiedliwości, których prezes przekonał przede wszystkim przemówieniami o obronie rodziny i tradycyjnych wartości.
Politycy PiS za bardzo chyba przywykli do sytuacji, w której na prawo od ich partii był tylko plankton, a wyborcy nie mieli gdzie uciec. To się zmieniło, kiedy do sejmu weszła Konfederacja. Wydawać by się mogło, że z tego powodu Prawo i Sprawiedliwość powinno przypomnieć sobie o konserwatywnej części elektoratu, albo przynajmniej starać się jej do siebie nie zrażać. Na razie partia Jarosława Kaczyńskiego wybiera inną drogę.
Jakub Jałowiczor