Bóg czasem odziera nas boleśnie z rzeczy i spraw, które wydają nam się niezbędne w życiu.
21.10.2019 07:08 GOSC.PL
Lubimy posiadać. Przywiązujemy się do swojej własności. Daje nam to jakieś poczucie bezpieczeństwa, umocowania swojej pozycji w tym świecie. Pieniądze w banku, samochód w garażu. Modne ubrania w szafie, duże mieszkanie, zaplanowane wakacje. Wydaje nam się, że wtedy i tylko wtedy możemy być szczęśliwi. To, co posiadamy ma stanowić o naszej wartości.
Ludzie nieraz tracą wszystko. Wojna zabiera całe mienie. Ciężka choroba - siły, zdrowie. Bezrobocie - pracę, oszczędności. Człowiek odkrywa nagle, że jednak żyje, oddycha, jest kochany i nadal potrafi kochać; jego serce ciągle bije.
Pod koniec swojej ziemskiej misji Jezus został ogołocony ze wszystkiego: przyjaźni, godności, prawa do nietykalności osobistej, do posiadania. Umierając na krzyżu oddał nawet Matkę. Ostatnim akordem przed śmiercią było zabranie Mu nawet tego, co wydawało się najkonieczniejsze. Zanim oddał ducha, doświadczył braku obecności Boga. Po śmierci nie miał nawet własnego grobu. Będąc Wszechmocnym, dobrowolnie przyjął na Siebie każdą ludzką bezradność, każde ludzkie doświadczenie straty i odarcia.
Obfitość w każdej przestrzeni - również tej finansowej - jest Bożym błogosławieństwem. Bóg sam w sobie nieskończenie doskonały i szczęśliwy - jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego - chce tym szczęściem podzielić się już tutaj z człowiekiem. Pragnie jednak, by dobro i dary, jakie człowiek od Niego dostaje, nie przysłaniały mu Dawcy; nie odciągały go od relacji z Nim.
Bóg czasem odziera nas boleśnie z rzeczy i spraw, które wydają nam się niezbędne w życiu, ale przysłaniają nam to, co najważniejsze: Jego Miłość. - Z braku rodzi się lepsze - powtarza ks. Piotr Pawlukiewicz.
Tam, gdzie niedomagam; gdzie czuję pustkę; brak; gdzie dopada mnie bezradność; gdzie zaczynam doświadczać jak bardzo sam jestem niewystarczalny - tam otwieram się na Boga, który MA WSZYSTKO, w którym ja MAM WSZYSTKO. Otwieram się na to, do czego ostatecznie mnie powołał: do relacji z Nim.
"Tam, gdzie zbyt długo trwa taka nasza samowystarczalność, tam obraz Boga oddziela się od Jego obecności. Sami sobie wystarczamy - pisał ks. Krzysztof Grzywocz. - Dopiero chwile próby, kiedy jest za mało chlebów i ryb, żeby wykarmić rodzinę; kiedy nie ma wina; kiedy jest jakaś burza, odsłaniają w nas naszą bezradność. Oby sprawiły one, że naprawdę spotkamy żyjącego Boga, że spotkamy nie tylko nasze obrazy Boga, prawdziwe czy nieprawdziwe, ale spotkamy żywego Boga. Przeżyta bezradność pokazuje mi, że muszę zawierzyć Bogu swoje życie. Nie jestem drugim Bogiem. To nie jest tak, że Bóg spotkał Boga i teraz sobie dialogują jak partnerzy. Bez Niego nic nie mogę uczynić. Zupełnie nic!"