Odpowiada dr Marek Kaczmarzyk, neurodydaktyk, wykładowca na Uniwersytecie Śląskim w Katowicach.
Dr Marek Kaczmarzyk: Mózg człowieka jest bardzo wrażliwy, szczególnie na wczesnym etapie rozwoju. Każdy rodzaj informacji, każdy bodziec, który do nas dociera, zmienia nas na poziomie siły synaps czy szlaków pamięciowych. Każde nasze działanie, każda nasza myśl ma związek z tym, co zdarzyło nam się w przeszłości. Im większe emocje będzie wywoływał bodziec, tym większe będzie jego piętno. Jesteśmy wyposażeni w tzw. mechanizmy lustrzane. Gdy kogoś obserwujemy, nasz mózg chce go w jakiś sposób naśladować. W tym tkwi ogromne niebezpieczeństwo. W pewnym sensie stajemy się tym, co widzimy. Niezależnie od wieku dla każdego z nas najsilniejszym źródłem inspiracji zawsze będzie drugi człowiek.
Tomasz Rożek: Czy obserwowanie brutalnych zachowań w świecie rzeczywistym i w świecie wirtualnym to to samo? Może na treści, które znajdują się w internecie, młode mózgi są jakoś odporne?
Nie liczyłbym na to, że obrazy, które dziecko zobaczy w sieci, nie będą miały na nie żadnego wpływu. Chociaż oglądanie tego, co robi psychopata, nie robi z widza psychopaty. Dla niektórych młodych ludzi osoby, które śledzą w internecie, to antywzorce. Wielu młodych trafia na takie treści czy poszukuje ich nie z chęci zaspokojenia jakiejś potrzeby, wyżycia się czy zaczerpnięcia wzorców postępowania, tylko dlatego, że skoro rówieśnicy to oglądają, to i ja chcę zerknąć.
A może to dobrze, że dzieci takie rzeczy oglądają? Życie przecież bywa brutalne, więc może lepiej, by przyzwyczajały się do tego jak najwcześniej?
Wystawianie dziecka na treści przedstawiające na przykład przemoc czy brutalny seks jest bardzo nieodpowiedzialne. Dziecko, oglądając takie rzeczy, nie uzyska żadnych kompetencji obrony przed nimi w przyszłości. Ale jest też druga strona medalu. Nie powinniśmy w przypadku dzieci całkowicie wygładzać przekazu. Bruno Bettelheim w swojej książce o baśniach „Cudowne i pożyteczne” pisał w połowie XX wieku, że baśń odgrywa także rolę bezpiecznego przekazania dziecku informacji o tym, że świat bywa nieprzyjazny, okropny i brutalny.
Można więc powiedzieć, że dzisiejsze patostreamy odgrywają tę samą rolę, jaką kiedyś odgrywały baśnie braci Grimm?
Pomiędzy tymi dwoma przekazami jest bardzo ważna różnica. Brutalne treści w internecie dzieci oglądają same, w tajemnicy przed rodzicami. Tymczasem baśń dziecku opowiada albo czyta osoba dorosła. No i skala brutalności w baśniach i w niektórych dzisiejszych treściach internetowych jest nieporównywalna. Zbrutalizowane, powtarzające się sytuacje mogą w jakimś stopniu skalować zachowania młodego człowieka. Jeżeli dziecku opowiadamy, czytamy o czymś, co może być dla niego niebezpieczne, to jego mózg znajduje się w tej samej sytuacji, ale dziecko jest bezpieczne, bo jego opiekun jest obok. Opiekun, rodzic czy nauczyciel może każdą sytuację skomentować, a gdy ona eskaluje – rozbroić. W internecie natomiast dziecko jest samo. Bo my, dorośli, często tego medium nie ogarniamy. To, że brutalne treści znajdują się w internecie, nie jest tajemnicą, to fakt. Kłopot w tym, że my, dorośli, pozwalamy w te rejony wchodzić naszym dzieciom bez opieki, pozostawiamy je tam same. A bywa nawet gorzej – większość z nas nie wie, co dzieci tam robią i gdzie są.
Fragment artykułu pochodzi z e-booka „PIN DO MŁODYCH. Jak zaradzić szkolnym problemom dziecka”, którego możesz zamówić tutaj:
Kup w sklepie "Gościa"
Tomasz Rożek