Polscy filmowcy krytykują w czambuł władzę. A biorą od niej ogromne nagrody. Trzeba przyznać, że to szczyt hipokryzji. Bo jak można zgarnąć kasę i opluć dającego ją?
23.09.2019 11:22 GOSC.PL
Agnieszka Holland - zdobywczyni Złotych Lwów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni w przemówieniu po odbiorze nagrody nawoływała kolegów artystów do zmasowanego bojkotu władzy. Nakręciła dobry film „Mr. Jones” o wielkim głodzie na Ukrainie i w swoim wystąpieniu, odwołując się do postaci Stalina – sprawcy tej tragedii, porównała jego działania do… działań naszego aktualnego rządu. Krytykować można, ale przecież istnieją jakieś granice, za którymi krytyka staje się absurdalna do potęgi. Same fakty mówią za siebie – na 19 filmów biorących udział w konkursie aż 18 było dofinansowanych z funduszy PISF, czyli pieniędzy państwowych właśnie.
Większość nagrodzonych w konkursie albo dziękowała swoim współpracownikom, mamom, dzieciom, żonom, albo sygnalizowała niezadowolenie z cenzury i zniewolenia, panującego, według nich, w naszym kraju. Nie przeszkodziło im to w odebraniu nagród pieniężnych, z których przecież mogli, a nawet powinni w takiej sytuacji, zrezygnować w ramach tej demonstracji. Dużo by pisać o hipokryzji znakomitych twórców, jednak skupię się na gratulacjach dla Pana Krzysztofa Zanussiego, który podczas gali gdyńskiego festiwalu musiał poczuć, jaki jest ważny i kochany przez widzów.
To on był tak naprawdę słyszalny na imprezie zamykającej festiwal polskiego kina. Odbierając Platynowe Lwy za całokształt twórczości, powiedział, że ta nagroda ma dla niego smak słodko-gorzki, bo została przyznana z okazji urodzin, a nie za konkretne dzieło. Jego „Eter” w zeszłym roku na tym festiwalu nie został w żaden sposób zauważony.
Przypomniał też, że wysoka sztuka szukająca wartości nie może się dać skomercjalizować, że populizm zabija wartości. Wybitny reżyser jest pod tym względem wyjątkowo konsekwentny. Niezależnie od aktualnie panującej władzy zajmuje się ludzką duszą i problemami moralnymi. I za to mu chwała!
Po tych wszystkich oficjalnych buntach niezadowolonych nagrodzonych jego słowa wybrzmiały bardzo mocno. Ale tylko niektórzy zrozumieli, że kiedy - zwracając uwagę na parytety - stwierdził, iż statuetka lwów gdyńskich powinna przedstawiać lwa i lwicę, odniósł się do swojego filmu „Obce ciało”. Dotyczy on kwestii wojującego, ekspansywnego feminizmu i ze względu na ten temat został z góry wykluczony, a nawet programowo zniszczony przez wszystkie gremia przyznające nagrody w tym kraju. To jest dopiero manipulacja, o której jednak nikt głośno, stojąc na mównicy, nie mówi.
Barbara Gruszka-Zych