Afrykańscy bojówkarze siłą zawlekli Johna do komendanta oddziału, który jednak kazał go zwolnić i odesłać do domu. Decyzja nie spodobała się partyzantom, którzy za wszelką cenę chcieli zabić białego opiekuna trędowatych. Kim był człowiek nazywany Bożym Wagabundą?
W Zimbabwe rozpoczął się proces beatyfikacyjny John Bradburne’a - świeckiego misjonarza, opiekuna trędowatych. Nazywano go Bożym Wagabundą. Został zamordowany 40 lat temu.
Urodził się w 1921 roku w Skirwith w Anglii, w szanowanej anglikańskiej rodzinie. Jego ojciec był proboszczem w tamtejszej parafii. W czasie II wojny światowej John walczył w brytyjskiej armii Indii na Malajach i na Półwyspie Indochińskim. Tam jeszcze bardziej pogłębiła się jego wiara i tęsknota za Bogiem. Odkrył też w sobie poetę. Uważany jest dzisiaj za jednego z najlepszych i najbardziej płodnych angielskich poetów. Jest autorem 6 tys. wierszy! W jego twórczości głęboka duchowość miesza się z obserwacją codzienności.
W 1947 roku został katolikiem. Nieprzyjęty do benedyktynów, przez 16 lat podróżował po Europie i Bliskim Wschodzie, próbując życia zakonnego w różnych klasztorach, a przez rok był nawet eremitą. Ostatecznie pozostał człowiekiem świeckim, wstąpił jedynie do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Został też zakrystianem w katedrze westminsterskiej w Londynie, dozorcą w domu kardynała, a nawet ulicznym śpiewakiem w Londynie.
Niespokojny duch zawiódł go w końcu na Czarny Ląd. W liście do swojego długoletniego przyjaciela o. Johna Dove’a, misjonarza w Zimbabwe (ówczesnej Rodezji), napisał, że chciałby znaleźć swoją „jaskinię”, w której mógłby zamieszkać i się modlić. Ojciec Dove zaprosił go do siebie, by John realizował swoje powołanie w charakterze świeckiego misjonarza. Afryka była ostatnim etapem jego duchowej i życiowej podróży. Tam wreszcie odnalazł swój dom. Został opiekunem kolonii trędowatych w Mutemwa. Był nazywany Bożym Wagabundą.
W ostatnim roku wojny domowej w Rodezji, która doprowadziła do definitywnego uzyskania niepodległości przez tę brytyjską kolonię, znaną od tej pory jako Zimbabwe, został porwany przez młodocianych bojowników jednej z walczących stron. Było to 2 września 1979 roku. Porywacze zawlekli go do komendanta oddziału, który jednak kazał go zwolnić i odesłać do domu. Decyzja nie spodobała się partyzantom, którzy za wszelką cenę chcieli zabić białego.
W środę 5 września John w towarzystwie pilnujących go partyzantów szedł w stronę Mutemwa. W pewnym momencie zatrzymał się na modlitwę. Jeden z mężczyzn kazał mu zejść nad płynący w pobliżu strumień. Bradburne ponownie odmówił modlitwę, a kiedy się podnosił, strażnik strzelił mu w plecy. Ksiądz David Gibas, przyjaciel zabitego, odnalazł zwłoki i przewiózł je do pobliskiego miasta. Świadkowie jego życia i śmierci podkreślają, że zmarł w opinii świętości, a od jego śmierci zaszło wiele cudownych wydarzeń, które tej świętości dowodzą.
W 2001 roku franciszkanin o. Paschal Slevin zwrócił się do arcybiskupa Harare z prośbą o wszczęcie procesu beatyfikacyjnego Bradburne’a. Według wnioskodawcy kandydat na ołtarze zginął śmiercią męczeńską. W Zimbabwe Boży Wagabunda od lat cieszy się wielką czcią. Na doroczne Msze w jego intencji przyjeżdża 25 tys. ludzi. Zgłoszono też przypadki uzdrowień przypisywanych jego wstawiennictwu.
5 września w Mutemwie rozpoczął się proces beatyfikacyjny Johna Bradburne’a. Postulatorem sprawy jest świecki prawnik kanonista Enrico Solinas z międzydiecezjalnego sądu biskupiego dla Umbrii w Perugii we Włoszech.
pie,kab/KAI