„Przyszedłem ogień rzucić na ziemię”. Te słowa mogą (i powinny) niepokoić. Nasz obraz Jezusa, a co za tym idzie obraz samego Boga, bywa zniekształcony, niepełny.
1.W Kościele akcentujemy dziś, że Bóg jest pełen łagodności, czułości, współczucia, delikatności, miłosierdzia. To prawda, ale nie cała. Stary Testament wspomina, że Bóg spuścił ogień na Sodomę i Gomorę z powodu grzechów ich mieszkańców. Prorok Eliasz w imię Najwyższego surowo potraktował fałszywych proroków. Biblia pełna jest zapowiedzi karzącego ognia. Owszem, Bóg jest łagodny, ale i gwałtowny. Jest miłosierny, ale i oceniający. Jest dobry, ale i wymagający. Bóg jest ogniem, który rozjaśnia ciemności błędów, grzechów, zboczeń. Przychodzi, aby oczyścić świat ze zła. Właśnie dlatego, że nas kocha, ocenia nasze postępowanie i demaskuje błędy. Jego słowa bywają ogniem dla sumień. Tym bardziej pali nas ten ogień, im bardziej jesteśmy uwikłani w niewierność, pychę, w grzech po prostu. Nie wolno przeciwstawiać „surowego” Boga Starego Testamentu „łagodnemu” Bogu Nowego Testamentu. Obraz Jezusa jako łagodnego rabbiego, który toleruje wszystkich i wszystko w imię łatwego pokoju, jest fałszywy. Jezus ogłasza królowanie, czyli panowanie Boga. Przychodzi jako zbawiciel, ale zapowiada także sąd. Ogień to biblijny obraz sądu Bożego. Jaki obraz Jezusa noszę w sobie? Czy nie wycinam z Ewangelii tego, co trudne, wymagające, oceniające?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz