Przeciwnicy św. Pawła starali się na różne sposoby torpedować efekty pracy Apostoła Narodów w Galacji i to z nimi autor polemizuje.
07.07.2019 00:00 GN 27/2019
Twierdzili na przykład, że nie jest on prawdziwym apostołem, bo nie należał do grona Dwunastu, którzy towarzyszyli Panu Jezusowi. Dlatego Paweł przypomina objawienie pod Damaszkiem, gdzie ukazał mu się Zmartwychwstały i posłał go z Ewangelią do pogan. Podważali wszystko, łącznie z trudami ewangelizowania. Robili to zresztą nie tylko w Galacji. Podobnie było i w Koryncie, stąd w 2 Liście do Koryntian św. Paweł wyliczał to, co tutaj nazywa „bliznami, znamieniem przynależności do Jezusa”: „Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany”. Takie przeżycia dosłownie musiały zostawić na ciele św. Pawła blizny i ślady. Ale przecież św. Paweł nie z tego chce się chlubić, ale z tego, co przez krzyż wysłużył Pan Jezus. Pawłowe blizny są znakiem przynależności do Chrystusa. Niewykluczone, że apostoł chciał tu nawiązać do zwyczaju wypalania niewolnikom piętna, jako znaku przynależności do konkretnego pana, lub do tatuażu, jaki często nosili rzymscy legioniści i słudzy świątynni. Święty Paweł nie nosi tego znamienia z przymusu. On blizny nosi z dumą, jako żołnierz i wierny sługa kultu swego Pana i głoszonej przez Niego nauki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.