Dlaczego ludzie decydują się, by na swojej skórze narysować lub napisać coś, co na zawsze utrwalone zostanie na ich ciele?
Ale trwale
Nie mam wątpliwości, że tatuaż może wzbudzać zainteresowanie. Może się podobać. Być może u kogoś wzbudza jakieś szczególny zachwyt. Zadziwiające jest jednak kilka kwestii.
Po pierwsze, pewna śmiałość i odwaga ludzi decydujących się na podobne działanie. Jego efekt jest przecież dożywotni. Jedna z osób odpowiadających na moje pytanie stwierdziła wprost: „Jak mi się firanki nie podobają, to je zmieniam, a tatuaż jest na zawsze”. Widać to bardzo w filmie „The Song”. Główny bohater chce nagle wydrapać znak z ręki. Przypomina mu on bowiem o zdradzie małżeńskiej, której się dopuścił.
Jest także drugi element, który coraz trudniej pojąć. Znajoma stwierdziła kiedyś, że „mały motylek, wytatuowany np. w intymnym miejscu, może podkreślać piękno kobiecego ciała.” Być może – to kwestia gustu zapewne. Jak jednak wytłumaczyć wielkie rysunki na ciałach polskich celebrytów? Po co człowiek „ozdabia się” trupią czachą lub kostuchą w kapturze z kosą w łapie? Czy piękno nie uległo jakiejś zaskakującej redefinicji? Dzisiaj bez trudu można spotkać osoby, których większa część ramion pokryta jest trwałymi malowidłami.
Więcej: spotkać można tatuaże zaskakujące w treści. Pokazuje to ta oto historia. W autobusie starsza Pani patrzy na młodą, wytatuowana dziewczynę, która w końcu pyta ją:
– Co się tak patrzysz? Tatuażów nie widziałaś? Za twoich czasów nikt ich nie miał?! – zapytała niegrzecznie dziewczyna.
– Nie, moja droga. Były.
–To o co chodzi?
– Przez 30 lat wykładałam sinologię na uniwersytecie i nie mogę tego zrozumieć...
– Czego nie możesz zrozumieć? – zaśmiała się drwiąco.
– Dlaczego masz na szyi napis: „nie zamrażać ponownie”?
Refleksja
Jakiś czas temu media plotkarskie stwierdziły, że znana aktorka Angelina Jolie zaczęła usuwać swoje liczne tatuaże. Podobnie uczynił jej były mąż Brad Pitt: przypominały mu o małżeństwie, które się rozpadło. Z kolei Agnieszka Chylińska podkreślała, że chyba się od nich uzależniła. Wspomniała o zachwycie, jaki w niej wywołują, podobnie jak w pisarce Tahereh Mafi, która w książce „Dotyk Julii” tak odnosi się do omawianych znaków na ludzkim ciele: „Przesuwam ręką po tatuażu - po ptaku na zawsze pochwyconym w locie na jego skórze i po raz pierwszy zdaję sobie sprawę, że Adam podarował mi własne skrzydła. Pomógł mi odlecieć, a ja wpadłam w wir powietrzny i szybuję wprost do centrum wszechświata.” Czy tatuaż był wart podobnego efektu? Z drugiej jednak strony, być może takie obrazy czasem przypominają człowiekowi właśnie o czymś ważnym, istotnym i unikalnym. W filmie „Memento” główny bohater dzięki tatuażom powracać mógł do istotnych faktów, które znikały mu z głowy z powodów problemów z pamięcią (codziennie robił tatuaż - notatkę). Kto wie, może wytatuowany krzyż, Matka Boża, werset z Biblii są w stanie oddziaływać na wyobraźnie danej osoby. Może są dla niektórych trwałym kompasem pokazującym kurs.
Temat ten zapewne jest zbadany, przeanalizowany i niewątpliwie dla wielu już nudny. Jeden z komentarzy pod moim pytaniem przypomniał mi jednak pewną historię o tatuażach, którą widziałem w krótkim klipie:
Mężczyźni w barze po kolei chwalą się swoimi tatuażami. Jeden ma go na klacie, inny pręży biceps. Ktoś odsłania kark. Wszystkich przebija barmanka, która w kuszącym gapiów dekolcie pokazuje drobny rysunek. Wydaje się, że to ona wygrała ten pojedynek. Nagle wzrok wszystkich pada na starszego pana, który powoli odsłania rękaw pokazując na przedramieniu mały i „nudny” tatuaż. Składa się on bowiem wyłącznie z kilku liczb, które przypominają o… piekle, którego ów mężczyzna doświadczył. Mój znajomy trafnie stwierdził, że właśnie to „znamię” zawsze wzbudzać będzie szacunek i podziw. Taki wytatuowany kod do nieba.
Autor jest doktorem nauk społecznych, socjologiem, pedagogiem specjalnym i bioetykiem, ekspertem Instytutu Ordo Iuris oraz wykładowcą akademickim, prowadzi blog na stronie: gosc.pl
Błażej Kmieciak